środa, 28 stycznia 2015

RECENZJA: Cecelia Ahern - Love, Rosie

RECENZJA #3:

Cecelia Ahern - Love, Rosie 




Tytuł: Love, Rosie
Autor: Cecelia Ahern
Wydawnictwo: Akurat
Data Premiery: 12.03.2014
Ocena na Lubimy Czytać: 8/10
Ocena CathVanDerMorgan: 8,5/10

        Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi.

       Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex znajdą w sobie dość odwagi, żeby spróbować się o tym przekonać? Czy warto czekać na prawdziwą miłość? Czy każdy z nas ma swoją „drugą połówkę”?




Życie jest zabawne, prawda? Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś, kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz. Tak łatwo jest się zgubić.

       Alex i Rosie znają się od dziecka. Razem sikali w pieluchy, rozrabiali w szkole, przyprawiając nauczycieli o palpitację serca, uczyli się ortografii – czego najlepszym przykładem jest słowo ‘wiem’ pisane jako: ‘wjem’. Doprawdy któżby pomyślał, że źle napisane słowo stanie się kluczem przewodnim tej przyjaźni?

       Alex jest trochę roztrzepanym chłopcem, który chce zostać lekarzem. Rosie, marzy o własnym hotelu. Chociaż jest to przyjaźń damsko-męska, Alex i Rosie rozumieją się świetnie. Są nierozłączni. Tak oto przedstawia się nasza para bohaterów: dwoje nadających na tych samych falach ludzi, którzy im dalej w las tym popełniają coraz więcej błędów. Nie można ich nie polubić. Oboje mają się ku sobie, co nawet z fatalnym węchem można wyczuć już od pierwszej strony. Wydaje się, że będzie im pisane być razem na wieki, tymczasem życie napisało im zupełnie inny scenariusz.



        Przyznam, że książka wpadła w moje ręce przypadkowo. To jest, i tak by w moje ręce wpadła ze względu na film, jednak wtedy będąc w Empiku o niej zapomniałam. Błądziłam między kolejnymi regałami szukając jakichś inspiracji, aż wreszcie dojrzałam roześmianą Lily Collins i w ten sposób ‘Love, Rosie’ mnie kupiła. Nie ja ją – ona mnie.

       Zaczęłam czytać ją jeszcze w autobusie w drodze do domu. I wsiąkłam. Godzina jazdy zleciała mi zdecydowanie za szybko, z żalem musiałam zamknąć książkę. Na początku trochę trudno było mi się połapać – chyba pierwszy raz… O nie, nie pierwszy raz. Zapomniałam o ‘Charlie’ Stephena Chbosky’ego. No więc… Jeszcze raz. Rzadko! Rzadko spotyka się książkę pisaną taką techniką. Techniką, w której musimy być niezwykle czujni, gdzie pewne rzeczy ukryte są między wierszami. Musimy więc być uważni, mieć oczy szeroko otwarte, żeby nie przeoczyć czegoś ważnego.

       ‘Love, Rosie’ to książka z dynamiczną akcją skonstruowaną na narracji epistolarnej. Nie mamy więc tutaj typowych dialogów, opisów i zgodnego rytmu. Nasza powieść to przede wszystkim listy, meile, pocztówki – wszystkie rodzaje konwersacji poza zwykłą rozmową. Co najlepsze, między kolejnymi listami mogą minąć godziny, tygodnie, a czasem nawet długie miesiące. Dzięki temu czytelnik sam może sobie ‘dopowiedzieć’ co się przez dany okres działo. Mimo to tempo akcji jest niesamowicie szybkie i powieść, która ma ponad 500 stron czyta się na jednym wydechu, chcąc więcej i więcej.

       Postaci zaludniające ‘Love, Rosie’ są niezwykłe ciekawe i nie sposób się z nimi nudzić. Mnie najbardziej do gustu przypadła Ruby, szalona przyjaciółka Rosie. Konwersacje między nimi są pełne humoru, okraszone szczyptą szaleństwa. Naprawdę można się nieźle pośmiać, ponieważ Ruby zawsze, ale to zawsze, choćby się waliło i paliło, zamienia każdą, nawet tę najgorszą sytuację w żart. To właśnie dzięki niej Rosie nie traci wiary w to, że na tę prawdziwą miłość warto zaczekać, bo ona w końcu nadejdzie.
       
       Fabuła tej powieści nie jest zbytnio skomplikowana, ale życie naszych bohaterów i owszem. Losy zarówno Rosie, jak i Alexa zmieniają się jak w kalejdoskopie. Kiedy już jesteśmy pewni, że coś potoczy się tak i tak, autorka serwuje nam kolejny twist, przez który można spaść z krzesła. Myślę, że to jest tym najmocniejszym bodźcem, który buduje więź między książką a czytelnikiem. W pewnym momencie utożsamiamy się z Rosie, która miała przecież tak mnóstwo marzeń, a jak wiemy wiele z nich musiała poświęcić. Współczujemy jej, kibicujemy, aż w końcu stajemy się jej najlepszym przyjacielem, któremu można się wyżalić. W pewnym momencie uświadamiamy sobie, że losy Rosie mogłyby być scenariuszem naszego życia, gdzie wystarczy sekunda, chwila nieuwagi a przybierze zupełnie inny kierunek – często taki, którego w ogóle się nie spodziewamy.

       I przyznać mi się tu, dziewczyny! Która z nas nie chciałaby takiego przyjaciela, jakim jest Alex? Taki, któremu można wszystko powiedzieć, z którym można wymyślić jakiś głupi plan mający na celu zrobienie psikusa wrednemu nauczycielowi. Czy istnieje w ogóle przyjaźń damsko-męska? To pytanie, które mam wrażenie autorka zadaje sama sobie. Czy jest jakaś granica? Skąd wiemy, że jest to przyjaźń, a nie zwyczajny pociąg do siebie nawzajem?

       Podsumowując: ‘Love, Rosie’ to przezabawna powieść, skierowana nie tylko do młodzieży i kobiet, bo myślę, że i panowie znajdą tu także coś dla siebie (może jakąś odpowiedź na odwieczne pytanie: ‘na jakiej zasadzie pracuje mózg kobiety?!’). Tutaj warto też wspomnieć o powieści Cecily Ahern ‘P.S. Kocham Cię’, która została również sfilmowana. Tamta książka podobała mi się niesamowicie – ze względu na klimat i pomysł. ‘Love, Rosie’ jednakże dorównuje jej w 100% więc jeśli podobało Wam się ‘P.S. Kocham Cię’, to śmiało sięgajcie i po tę pozycję!


       Jeśli czytaliście, wyślijcie mi sowę (na dole w komentarzu), co sądzicie o tej powieści. Zapraszam Was także na moją filmową wersję recenzji :D wersja dla tych, którym nie chce się czytać moich skromnych wypocin :D,





       

sobota, 24 stycznia 2015

Grudniowy Stosik Książkowy (lekko opóźniony)


Cześć!
Dzisiaj zapraszam Was do obejrzenia mojego nowego (choć trochę zaległego) filmiku. Jest to mój 'Grudniowy Book Haul', czyli książki, które jako ostatnie w 2014 roku zasiliły moje półeczki :) 



 
Książki, o których mówię, to (od lewej):

01. Charlotte Bronte - Jane Eyre (Wydawnictwo Prószyński) - ta książka to mój ambitny plan powrotu do literatury klasycznej. Mam nadzieję, że mi się uda :D
02. Cecelia Ahern - Love, Rosie (Wydawnictwo Akurat) - wspaniała historia, napisana w świetny sposób. Już przeczytana. Wielka szkoda, że tak szybko się skończyła :(
03. Richelle Mead - Serce w płomieniach (Wydawnictwo Nasza Księgarnia) - czwarty tom Kronik Krwi, kolejnej serii dziejącej się w świecie Akademii Wampirów. Już przeczytana i szczerze powiedziawszy mam co do niej bardzo mieszane uczucia...
04. Marie Lucas - Między teraz, a wiecznością (Wydawnictwo Egmont) - prezent gwiazdkowy od mojego braciszka <3. Ta książka jeszcze czeka w kolejce, aczkolwiek uwielbiam serię 'Poza czasem' więc jak najbardziej chcę się za nią zabrać!
05. Gilian Flynn - Zaginiona dziewczyna (Wydawnictwo Burda Publishing Polska) - książka o której jest niesamowicie głośno. Recenzję możecie znaleźć poniżej. Genialne <3!
06. Phillip Pullman - Baśnie Braci Grimm dla dorosłych i młodzieży. Bez Cenzury (Wydawnictwo Albatros) - nowoczesne podejście, odświeżone teksty znanych baśni. Mmmm...
07. Sarah J. Maas - 01. Zabójczyni i Władca Piratów
08. Sarah J. Maas - 02. Zabójczyni i Czerwona Pustynia
09. Sarah J. Maas - 03. Zabójczyni i Podziemny Świat (Wydawnictwo Uroboros) - nowelki, spin-offy, prequele wydarzeń ze 'Szklanego Tronu'. Więcej Celaeny <3
10. Guillaume Musso - Ponieważ Cię kocham (Wydawnictwo Albatros) - nie trzeba mnie długo namawiać, żebym sięgnęła po tę książkę. Kocham tego autora. 
11. U. Waldo Cutler - Król Artur i Rycerze Okrągłego Stołu (Wydawnictwo Bellona) - kolejna wersja legend arturiańskich które kocham najbardziej na świecie!
12. Rebecca Donovan - Powód by oddychać. Oddechy Tom 1 (Wydawnictwo Feeria Young) - nie wiem, czego się spodziewać po tej książce. Opinie są podzielone. Zobaczymy ;)
13. Neil Gaiman - Nigdziebądź (Wydawnictwo Mag) - ten pan ma naprawdę niezłe pióro, a akcja dzieje się w Londynie. Czego chcieć więcej?
14. Chuck Palahniuk - Fight Club. Podziemny Krąg (Wydawnictwo Niebieska Studnia) - Już przeczytana. Pierwsza zasada 'Podziemnego Kręgu' to nie rozmawiać o Podziemnym Kręgu. Więc wybaczcie :D Musicie się sami przekonać o czym to jest. 


Które książki czytaliście? Które chcecie przeczytać? Dajcie mi koniecznie znać! :D

wtorek, 20 stycznia 2015

RECENZJA #2: REMIGIUSZ MRÓZ - TURKUSOWE SZALE

RECENZJA #2:

REMIGIUSZ MRÓZ - TURKUSOWE SZALE 




Tytuł: Turkusowe Szale
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Bellona
Data Premiery: 08.08.2014
Ocena na Lubimy Czytać: 8/10
Ocena CathVanDerMorgan: 8/10



Polskie lotnictwo na Zachodzie to nie tylko Dywizjon 303.

"Turkusowe szale" to powieść sensacyjna, której fabuła opiera się na
rzeczywistych wspomnieniach, dokumentach, oraz wydarzeniach związanych z
307 Dywizjonem Nocnym Myśliwskim „Lwowskich Puchaczy”.



Polacy patrolują brytyjskie niebo po zmroku, za dnia zmagając się z
szeregiem problemów – aklimatyzacją pośród "herbaciarzy", przestarzałymi
samolotami, brakiem zaufania i… barierami językowymi utrudniającymi
podrywanie Brytyjek w rozlicznych pubach. Ich maszyny nazywane są
latającymi trumnami, ale mimo to Polacy niczego nie pragną bardziej, niż
wzbić się w przestworza i zetrzeć z wrogiem.
RAF jednak nie pali się do tego, by dać im szansę. Podczas gdy koledzy
strącają niemieckie messerschmitty i dorniery, Lwowskie Puchacze siedzą
bezczynnie, zaś ich szeregi topnieją.
Do czasu…



Jeden z Polaków bierze sprawy w swoje ręce, a niedługo potem dywizjon
zostaje rzucony w wir walki. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie
fakt, że w szeregach Trzysta Siódmego ukrywa się szpieg…




       Dlaczego z polskimi autorami jest mi zupełnie nie po drodze? Czy to przez potop amerykańskiej beletrystyki z piekła rodem? A może dlatego, że ci zagraniczni autorzy wydają mi się tacy bardziej cool i że czytanie ich jest bardziej 'modne', niż słowa naszych rodzimych pisarzy?

       Wstyd, wstyd!

       Na pomoc przybył mi Remigiusz Mróz, niczym przystojny pilot w eleganckim mundurze, pilotujący najlepszą maszynę powietrzną. Do 'Turkusowych Szali' podeszłam kręcąc nosem, bo przecież w tej książce nie spotkam ani wampirów, ani mdłego trójkąta miłosnego, ani irytującej głównej bohaterki wprowadzającej się do nowego miasta/szkoły... Aż wstyd się przyznawać, że przez ostatni rok tylko takie powieści przepływały przez mój umysł. Powiedziałam: dość! A Mróz postanowił udowodnić mi, że polscy pisarze też są godni uwagi. Czy mu się udało?

       'Turkusowe Szale' to powieść sensacyjno-przygodowa osadzona w realiach II wojny światowej. Akcja rozgrywa się głównie na wyspach brytyjskich, nad cudownym kanałem La Manche, do którego ja, totalnie zakochana w Anglii, pałam szczególną miłością. Powieść liczy sobie 500 stron podzielonych na kilka rozdziałów, których akcja rozprzestrzenia się w latach 1940-1942. Brzmi ciężko, bo przecież jestem kobietą. Nigdy nie interesowałam się samolotami, pilotami (chyba, że od telewizora, ale tylko w piątkowy wieczór), a tematyka II wojny światowej wydawała mi się zbyt trudna i bolesna. Sięgając po 'Turkusowe Szale' obawiałam się więc, że powieść nie przypadnie mi do gustu. Bałam się, że autor nafaszeruje ją zbyt długimi, nudnymi hasłami związanymi z historią, rozległymi opisami miejsc, albo (o, zgrozo!) zasypie mnie tysiącami pojęć i nazw, których nie będę w stanie zapamiętać i nie nadążę za tym, by czegoś się o nich dowiedzieć. Nic bardziej mylnego! Owszem, musiałam się zaopatrzyć w encyklopedię, żeby ogarnąć parę terminów i nie być na bakier, ale bez przesady!




       307 Dywizjon Myśliwski Nocny, zwany inaczej 'Lwowskimi Puchaczami' to jednostka Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii. Utworzona 24 sierpnia 1940r w Blackpool . Znaki szczególne: turkusowy jedwabny szalik z wyhaftowaną odznaką dywizjonu  (zamiast samolotu, puchacz trzyma w szponach butelkę koniaku) i mottem "Semper Fidelis" (motto występuje w herbie Lwowa). (źródło: Wikipedia).




       Felix Essker (Lucky) i Leon Merowski (Merowing) to piloci 307 Dywizjonu Myśliwskiego, a przede wszystkim dwaj główni bohaterowie powieści 'Turkusowe Szale'. Dywizjon ten jest pechowy, niczym Bella ze Zmierzchu... Doprawdy: nie dość, że muszą działać w nocy (w nocy zupełnie nic nie widać, więc jak tu zestrzelić paru Niemców?!), zesłani do Exeter, krainy sztywnych jak kołek herbaciarzy (których Polacy nienawidzą i vice versa - przy czym ta nienawiść jest naprawdę gorąca i namiętna), do tego wszystkiego muszą latać na prawdziwych gruchotach, często żartobliwie (a może na serio) nazywanych 'latającymi trumnami'. Innymi słowy: Dywizjon traktowany, jak piąte koło u wozu, totalny koniec łańcucha pokarmowego. Nikt się nimi nie interesuje, nikt ich nie chce, muszą radzić sobie sami. RAF, czyli Royal Air Force, Brytyjskie Siły Powietrzne nie śpieszy się, by dać im jakieś bardziej odpowiedzialne zadanie. Muszą więc latać w nocy i modlić się, by jakiemuś Niemcowi przypadkiem zechciało się polatać pod atramentowym sklepieniem. Tu by chłopaki chcieli postrzelać, pobawić się w berka, ale niestety nie jest im dane. Na domiar wszystkiego, istna wisienka na torcie, bo otóż, Panie i Panowie, do umysłów naszych pilotów dociera brutalna myśl: w Dywizjonie pojawił się Szpieg. Tajemniczy Szpieg, który wie o każdym ich ruchu, chodzi za nimi jak cień i jest tak sprytny, że nie można go uchwycić...





       Fabuła zapowiada się zachęcająco. Bo gdy czytam, że w powieści pojawia się 'szpieg' lub 'tajemniczy czarny charakter', mój mózg (jak w przypadku 'Zaginionej Dziewczyny') przestawia się na inne trybiki, które pracując w pocie czoła próbuje odnaleźć winowajcę. Często bowiem zdarza się, że autor bądź autorka podrzuca nam jak na tacy pewne wskazówki, rozwiązania, których być może nie widać na pierwszy rzut oka, ale są cenne, by wytropić tego złego. Tutaj miałam poważny problem.

       Na początku dość trudno było mi się wbić w klimat powieści. Nie chodzi mi tutaj o warsztat, bo Mróz naprawdę fantastycznie pisze. Literatura wojenna to coś, po co sięgam wyjątkowo rzadko. Zanim przyswoiłam sobie te wszystkie nazwy, pseudonimy i informacje naprawdę zajęło mi sporo czasu. Toteż pierwszy rozdział (który swoją drogą ciągnie się przez całkiem sporą część książki) dłużył mi się stanowczo za długo. Jedyne, co podtrzymywało mnie przed utonięciem były przekomarzanki między Leonem a Felixem, doprawdy ich więź była głównym światełkiem w tunelu...

       Jednakże! Nim się obejrzałam, byłam w połowie. Nie wiem kiedy, a skończyłam tę książkę. A to oznacza jedno: wciągnęłam się. Tak, po bolesnym rozdziale pierwszym coś we mnie zaskoczyło i poddałam się, niecierpliwie przerzucając kolejne strony. Towarzyszyła mi przy tym ciekawość i napięcie, których nie mogłam uciszyć. Chciałam wiedzieć więcej i więcej, żeby odkryć, kto w końcu jest tym złym! Boże! Jak ja się cieszę, że się nie poddałam! 

       Narracja jest prowadzona w trzeciej osobie, z perspektywy różnych bohaterów. Jest to świetne posunięcie, ja naprawdę jestem przemęczona narracją pierwszoosobową, której autorką często jest nastolatka o wyolbrzymionych problemach. Ale co ja porównuję?! Trzecioosobowa narracja to jeden z większych plusów 'Turkusowych Szali'. Możemy obserwować wydarzenia z różnych perspektyw, poznać myśli innych bohaterów, z utęsknieniem czekać na powrót wątku naszego ulubieńca - w moim przypadku zdecydowanie Felixa Esskera. Jego rozdziały wzbudzały moją ciekawość, chociaż jego postać bardzo długo pracowała na to, żeby zyskać moją sympatię.

       Felix Essker z początku wydał mi się dość chaotyczną osobowością, postacią pełną sprzeczności. Arogancki i zbyt pewny siebie, przy tym pełen ironicznego poczucia humoru. Dopiero wraz z biegiem akcji jego postać nabrała odpowiedniego tonu i okazał się człowiekiem z klasą. Inteligentny, często ryzykujący życiem, świetny pilot z bardzo otwartym umysłem, szybko myślący w sytuacjach zagrożenia. Remigiusz Mróz fantastycznie rozbudował tę postać, nadając jej ciekawy kształt, co ostatecznie utwierdziło mnie w przekonaniu, że Felix Essker to bardzo dobra postać, zapadająca w pamięć, a przede wszystkim sympatyczna. Powstała między nami więź, choć troszkę to trwało. Może dlatego, że ja też mam dość wybuchowy charakter?

        Również Leon Merowski, przyjaciel Felixa zyskał moją sympatię, choć w pewnym momencie podejrzewałam go o najgorsze... Więź między tym dwojgiem, fantastycznie zarysowana, sprawiająca wrażenie zupełnie nie \rozerwalnej to więź o której wielu z nas marzy. Dobrze, że w sytuacji prawdziwego zagrożenia, gdy walczymy na śmierć i życie istnieje ktoś, kto w razie czego rzuci jakimś rozładowującym napięcie tekstem. Szczery, zabawny, a do tego doskonale rozumiejący Felixa. Wystarczyło, że Leon spojrzy na swojego kompana i już wie, o czym tamten myśli. Coś pięknego, mieć taką bratnią duszę!

       Jeśli chodzi o damskie postaci, to nie mamy tutaj za dużego pola do popisu. O wiele bardziej przypadła mi do gustu Mary Ann, niż Aileen (mimo, że ta druga to doprawdy kobieta stateczna, nie znosząca sprzeciwu). Mary Ann, choć jej rola jest dość mała, wręcz gościnna można powiedzieć, zapada w pamięć. Do \prawdy, gdyby nie ona to śmiem twierdzić, że Felix jeszcze długo nie wyplątałby się z pewnej sytuacji. Wielka szkoda, że ta postać pojawiła się na tak krótko. To naprawdę świetna kobieta, odważna, twardo stąpająca po ziemi. Zapada głęboko w pamięć, może właśnie dlatego, że błysnęła tylko na sekundę. 

       Bardzo podobają mi się przekomarzanki między Polakami a Brytyjczykami (czy sztywnymi herbaciarzami, jak zwali ich nasi). Polacy beznamiętnie przekręcają język angielski - ich 'hoł du ju du' powala na kolana. Bawią się, cieszą życiem, czego Brytyjczycy nie mogą znieść i na co patrzą z przymrużeniem oka. No naprawdę, angielskie maniery, czy tradycyjne picie herbaty wydają się nudną symfonią w porównaniu z hulankami urządzanymi przez naszych. Co jak co, ale Polacy naprawdę umieją się bawić. Nawet, jeśli nad nimi wiszą czarne chmury w postaci wojny. To stawia ich w naturalnym świetle, autor ukazuje swoje postaci jako postaci prawdziwe, pełne wad i zalet, popełniających błędy. Możemy się z nimi utożsamić, są nam bliscy jak starzy przyjaciele ukryci w czeluściach zakurzonego pamiętnika. 

       W powieści widać także ogromny patriotyzm. Miłość do kraju, za który warto walczyć. W końcu biały orzeł i biało-czerwona flaga to powód do dumy, choć w naszych czasach, co jest przykre trochę o to zapomniano. Zapomnieliśmy, że nasi dziadkowie walczyli o wolność, którą teraz niestety marnujemy. Niszczymy kraj, za który przelano niewinną krew. Może warto byłoby się zatrzymać i trochę to przemyśleć? Czy ofiara naszych przodków ma pójść na marne?

       Podsumowując: 'Turkusowe Szale' to świetna powieść przygodowa. Mamy tutaj wiele powietrznych scen, na które warto zwrócić uwagę. Są naprawdę bombowe! Szeroka gama bohaterów nie pozwoli nam się nudzić, a kilka twistów, które serwuje nam autor sprawi, że nie będziemy mogli się oderwać od lektury, a może nawet spadniemy z krzesła. Nie znajdziecie tutaj szerokachnych opisów, powieść ma swoje tempo bazując głownie na dialogach. Często przypominał mi się film 'Pearl Harbor' (2001) z Benem Affleckiem w roli głównej i cudowną muzyką Hansa Zimmera. Dzięki temu mogłam sobie lepiej wyobrazić nasze powietrzne sceny!

       Polecam Wam tę książkę serdecznie, nie tylko Panom, ale także damskiej publiczności. Nie bójcie się, moje drogie Panie. Może nie czytałam tej powieści z wypiekami na twarzy, ale z pewnością na długo zapadnie mi w pamięci właśnie dlatego, że jest tak inna od tego, co zazwyczaj czytam. Już nie mogę się doczekać, by sięgnąć po inne książki tego autora.

       Czy był to więc dobry powrót do Zamku Polskiej Beletrystyki? Myślę, że tak. Remigiusz Mróz to ciekawy autor, godny uwagi, ale mamy przecież mnóstwo innych równie dobrych pisarzy. Czy polecacie któregoś z nich? Dajcie znać.

        Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję:

        - Anicie z kanału Book Reviews by Anita
        - panu Remigiuszowi Mrozowi
        - oraz Wydawnictwu Bellona




       Zapraszam Was także na mój kanał na YouTubie - CathVanDerMorgan, na który pojawi się troszeczkę skrócona, filmowa wersja recenzji.
       
       Dziękuję bardzo za przeczytanie mojej recenzji. 
       Pozdrawiam, Cath. 
       

niedziela, 18 stycznia 2015

Recenzja: Gillian Flynn - Zaginiona Dziewczyna

RECENZJA #1:

GILLIAN FLYNN - ZAGINIONA DZIEWCZYNA 




Tytuł: Zaginiona Dziewczyna
Autor: Gillian Flynn
Wydawca: Burda Publishing Polska 
Data premiery: 24.09.2014 (wznowione wydanie)
Ilość stron: 650
Ocena na Lubimy Czytać: 7,5/10
Ocena CathVanDerMorgan: 7/10

Jest upalny letni poranek, a Nick i Amy Dunne obchodzą właśnie piątą rocznicę ślubu. Jednak nim zdążą ją uczcić, mądra i piękna Amy znika z ich wielkiego domu nad rzeką Missisipi. Podejrzenia padają na męża. Nick coraz więcej kłamie i szokuje niewłaściwym zachowaniem. Najwyraźniej coś kręci i bez wątpienia ma w sobie wiele goryczy – ale czy rzeczywiście jest zabójcą? Z siostrą Margo u boku próbuje udowodnić swoją niewinność. Jednak jeśli Nick nie popełnił zbrodni, gdzie w takim razie podziewa się jego cudowna żona?
„Zaginiona dziewczyna" to wartki, piekielnie mroczny thriller z wyrafinowaną intrygą. Gillian Flynn z właściwą sobie znajomością ludzkiej psychiki stworzyła powieść o małżeństwie, w którym bardzo, ale to bardzo źle się dzieje. Książka natychmiast podbiła serca krytyków i czytelników i przeniesiono ją na ekran w reżyserii Davida Finchera.

Niezwykły Quiz: 

Amy Dunne zaginęła, bo (zaznacz właściwą odpowiedź) :

a) zabiła ją kochanka (?) męża.
b) miała już dość 'kwadratów' w kalendarzu i postanowiła zniknąć - niech mąż wreszcie jej poszuka, może się stęskni? (w ramach pomocy zostawiła mu kilka wskazówek, których on nigdy nie potrafił rozwiązać).
c) upozorowała swoje zaginięcie, żeby zdobyć pieniądze za domniemany okup. W ten sposób chciała zażegnać kryzys finansowy nie tylko w swoim małżeństwie, ale także w fatalnej sytuacji swoich rodziców.
d) Amy porwali rodzice - w ten sposób mogliby spróbować odbudować wizerunek 'Niezwykłej Amy' - serii książek, na których w latach '80 zbili majątek.
e) Amy zabił Nick Dunne, jej mąż, jednakże byłoby to zabójstwo zupełnie przypadkowe. Co za tym idzie wywołałoby u Nicka amnezję wsteczną (w związku z szokiem wywołanym śmiercią żony).
f) Amy zdradziła Nicka, zaszła w ciążę, żeby uniknąć konsekwencji, po prostu zniknęła.


       Do przeczytania 'Zaginionej Dziewczyny' nie trzeba było mnie długo namawiać. Uwielbiam kryminały oraz powieści z dreszczykiem emocji. Do tego jeszcze zachęciła mnie sprawa filmu, który w ubiegłym roku zagościł na ekranach kin (jeszcze go nie widziałam, ale podtrzymując swoją zasadę 'najpierw książka, potem film' czekałam na odpowiedni moment, by po książkę sięgnąć). Wiele osób zachwycało się tą pozycją w niebogłosy. Jak było w moim przypadku?

       Może zacznę od podstawowych informacji. 'Zaginiona Dziewczyna' to liczący 650 stron porządny kloc, na którego widok większości pewnie zamiera serce. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie liczby pojedynczej, jednakże z dwóch perspektyw. A więc na zmianę śledzimy losy dwójki głównych bohaterów, Nicka i Amy. Widzimy ich postępowanie, znamy dokładnie ich myśli, kibicujemy im, nienawidzimy ich. Czego chcieć więcej?  Z każdą kolejną stroną apetyt rośnie w miarę jedzenia.

       Nick i Amy to, wydawać by się mogło para idealna, małżeństwo, o którym wielu mogłoby pomarzyć. Ona, inteligentna, seksowna, z dobrego domu... i bardzo bogata. On inteligentny, zabawny, marzący o karierze dziennikarza. Można powiedzieć ogień i woda, jing i jang, cudowne dopełnienie. Jaka jest prawda? Bowiem oto, niespodziewanie, w dniu 5 rocznicy ślubu, Amy tajemniczo znika. Nikt jej nie widział, nikt nie słyszał, w dodatku zostaje odkryte kilka niepokojących faktów, o których nikt nie miał pojęcia. A szczególnie jej mąż, Nick.

       W miarę, gdy pochłaniałam kolejne karty powieści, na zmianę raz nienawidziłam Nicka, który jest totalnym przeciwieństwem idealnego faceta. Gdyby nie jego siostra Go, mogę dać odciąć swoją rękę, facet już dawno zginąłby śmiercią tragiczną. Wieść o zaginięciu swojej żony przyjmuje niemalże ze stoickim spokojem, co wywołuje burzę w mediach. Bo przecież, skoro jest kochającym mężem, to powinien wylewać tony łez, lamentować i niestrudzenie szukać żony.

       Tymczasem pierwsze rozdziały pisane w formie pamiętnika Amy ukazują ją jako ciepłą osobę, której od razu współczujemy. Biedna, pokrzywdzona przez los, odtrącona przez męża. W swoim dzienniku zamknęła tonę uczuć i łez, mnóstwo niewypowiedzianych na myśl myśli. Wraz z kolejnymi rozdziałami Amy wodzi nas za nos, już nie wiemy co jest prawdą, a co fikcją. Co najciekawsze jej słowa pokazują osobę Nicka z zupełnie innej strony i vice versa - Nick nie pozostaje dłużny, obraz Amy ukryty w jego głowie nie przypomina tego, o którym możemy przeczytać w pamiętniku. Jest to według mnie świetny zabieg psychologiczny, pokazujący, jak bardzo nasze wyobrażenie o drugim człowieku może się różnić od rzeczywistości. Gilian Flynn doskonale skomponowała swoich bohaterów, cały czas są w centrum uwagi, choć z początku wydają się idealni, im dalej w las tym poznajemy ich coraz to nowsze grzeszki. Autorka bawi się z nami w kotka i myszkę, podsuwa rozwiązania, których byśmy się nie spodziewali. Gdy już ułożymy sobie w głowie jakąś teorię, autorka brutalnie ją zgniata.

       Warto też wspomnieć, że intryga skonstruowana na kartach tej powieści to mistrzostwo. Pochłaniałam każdą kolejną stronę z niedowierzaniem, szokiem wymalowanym na twarzy, często odkładałam książkę na bok, bojąc się, co będzie dalej. Widać, że pisanie tej powieści pochłonęło autorkę całkowicie. Być może napisała ją poprzez własne doświadczenia? Momentami jej słowa są naprawdę brutalne. Cięty język wywołuje na twarzy złośliwy uśmieszek, gdybym miała lepszą pamięć z pewnością niektóre teksty weszłyby do mojego słownika na stałe. Tak, humor Flynn to zdecydowanie największy atut książki. Amy Dunne spokojnie mogłaby zostać królową feministek. Gdyby tylko wydała poradnik: 'Jak wychować sobie faceta', wydawcy z całego świata rzuciliby się jej do stóp, żeby tylko tę książkę wydać pod swoją banderą...

       Jak już wspomniałam na zmianę nienawidziłam Amy i nienawidziłam Nicka. Nie byłam w stanie do końca zrozumieć ich motywów. To sprawia, że są tak bardzo prawdziwi. Jak każdy z nas popełniają błędy, mają swoje brudne sekrety. Najbardziej chyba zabolało mnie to, że nawet gdy zauważyli, że zaczyna się między nimi źle dziać, nie potrafili usiąść i otwarcie o tym porozmawiać. Byli w stanie udawać, przyjąć odpowiednią maskę. Jeszcze bardziej przykre jest to, że autorka ukazała bolesną prawdę. Często uciekamy od konsekwencji, szczerej rozmowy. To błąd. W ten sposób wiele słów zostaje niewypowiedzianych. Wielokrotnie jest już za późno by coś uratować.

      'Zaginiona Dziewczyna' to doskonale skonstruowany thriller, chociaż muszę przyznać, że zaskoczyło mnie zakończenie. Nie usatysfakcjonowało mojego apetytu na więcej. Śmiem stwierdzić, że było 'nijakie'. Ni to otwarte, ni zamknięte. Nie przyniosło odpowiedzi, ani odpowiedniej konkluzji. A szkoda. Spodziewałam się wielkiego wybuchu, a dostałam zdetonowaną bombę, co troszeczkę popsuło obraz powieści. Warsztat Gilian Flynn jest naprawdę warty uwagi. Autorka potrafi budować napięcie, nawiązując z czytelnikiem trudno rozerwalną więź. Podsuwa nam pod nos wiele świetnych cytatów, często rozładowujących strach i zwątpienie.

       Podsumowując. Świetnie się z tą powieścią bawiłam. W notesiku zapisywałam sobie moje teorie dotyczące motywów zaginięcia naszej bohaterki, choć muszę przyznać, że żadna nie sprawdziła się w 100%. Gillian Flynn rozpaliła moją ciekawość, jestem pewna, że wkrótce sięgnę po jej inne powieści.  Nie mogę się także doczekać, by obejrzeć film!

       Czytaliście? Oglądaliście? Dajcie znać, jaka jest Wasza opinia!


sobota, 17 stycznia 2015

NAJBARDZIEJ WYCZEKIWANE KSIĄŻKOWE ZAPOWIEDZI Zima 2015

Cześć, książkoholicy!

Długo zastanawiałam się, z czym wystartować, jeśli chodzi o notatki na blogu. Jak wiadomo, zawsze najtrudniej zacząć. Postanowiłam więc zacząć od czegoś lekkiego i przyjemnego, a mianowicie od NAJBARDZIEJ OCZEKIWANYCH KSIĄŻKOWYCH ZAPOWIEDZI, które ukażą się w pierwszym kwartale 2015 roku.

Zauważyłam dość niedawno, że mój gust książkowy jest dosłownie szerokopojęty. Często balansuję pomiędzy literaturą młodzieżową, kobiecą, a czasami nawet klasyczną. Innymi słowy: ja naprawdę kocham książki. Choć, maleńka dygresja, mam maleńkie wyrzuty sumienia dotyczące mojego ubiegłego roku czytelniczego. Przeczytałam bowiem 86 książek, z czego 90% (o, zgrozo!) stanowiły książki młodzieżowe. Już o tym wspominałam, ale jako licealistka zaczytywałam się w takich pozycjach jak 'Wichrowe Wzgórza' Emily Bronte, czy 'Duma i uprzedzenie' Jane Austen. Te powieści wydają się długie, napisane językiem dość trudnym (w literaturze młodzieżowej spotykamy się raczej z płynną narracją, która, śmiem powiedzieć, w pewnym stopniu wyłącza nasz mózg, dzięki czemu czyta nam się szybciej, łatwiej i na pewno bardziej 'lajtowo'), ale czytało mi się je naprawdę dobrze. Dlaczego więc moje nastawienie się zmieniło i znacznie częściej sięgam po literaturę młodzieżową?

A no, mam mniej czasu. Dorosłe życie bywa naprawdę brutalne i okrada nas z cennego wolnego czasu, który moglibyśmy przeznaczyć na czytanie. Równocześnie nie twierdzę, że literatura lekka jest zła, ponieważ każda książka ma swoje piękno i władzę. Literatura młodzieżowa daje mi gwarancję, że nie stracę kontaktu ze słowem pisanym, czasami nawet poszczególne książki zapewniają mi szerokopojętą rozrywkę.

Oto więc moje TOP premier nadchodzących miesięcy:

1. Michelle Hodkin - Mara Dyer - Przemiana

Szczerze powiedziawszy, lektura pierwszej części 'Mara Dyer - Tajemnica' nie powaliła mnie na kolana. Co najgorsze, gdy po przeczytaniu ją zamknęłam, nie czułam nic, a kilka książek później zupełnie nie pamiętałam, co się w tej książce działo. Ale może to jest właśnie ta magia? Bo Mara przecież straciła pamięć... Może zbyt mocno uległam urokowi tej książki? Nie mam pojęcia, w każdym razie z chęcią sięgnę po tę pozycję, chociażby po to, by odzyskać pamięć. 

Tytuł: Mara Dyer - Przemiana
Autor: Michelle Hodkin
Premiera: 28.01.2015
Wydawnictwo: YA!


2. Colleen Hoover - Losing Hope

 'Losing Hope' to drugi tom bestsellerowego 'Hopeless' (którego recenzję znajdziecie na moim kanale na YT, link: https://www.youtube.com/watch?v=2R3qFtEnoO8 ). Jest to prequel, napisany oczami Holdera, czyli głównego męskiego bohatera, którego mielismy okazję poznać w pierwszej części. Mam wielką ochotę na tę książkę, ponieważ Colleen Hoover ma fantastyczny warsztat, jej książki niesamowicie porywają, ale także Holder, którego widzieliśmy oczami Sky wydaje się być naprawdę fascynującą postacią.

Tytuł: Losing Hope
Autor: Colleen Hoover
Data premiery: 04.02.2015
Wydawnictwo: Otwarte/Moondrive

3. Victoria E. Aveyard - Czerwona Królowa

Szczerze powiedziawszy opis opublikowany na czwartej stronie poprzez Wydawnicto Otwarte niewiele zdradza, toteż ta pozycja wzbudza dodatkowe emocje. Piękna okładka, tajemniczy tytuł przywołujący na myśl opowieść o Alicji w Krainie Czarów sprawia, że jestem gotowa sięgnąć po tę książkę nawet w ciemno. Co ciekawe, polska premiera następuje dosłownie kilka dni po brytyjskiej, więc można powiedzieć, że ta pozycja celuje w tytuł bestsellera. Nastawiam się na porywające fantasy, które rozszarpie mi serce. 

Tytuł: Czerwona Królowa
Autor: Victoria E. Aveyard
Data premiery: 18.02.2015
Wydawnictwo: Otwarte/Moondrive

4. Rainbow Rowell - Eleanora i Park

O tej pozycji było bardzo głośno na amerykańskim Booktubie, chociaż przyznam szczerze, że ostatnio coraz mniej ufam tym zagranicznym recenzentom. Już kilkakrotnie przyłapałam się na tym, że ksiażki, które zachwalali w niebogłosy okazały się totalną klapą. 'Eleanora & Park' to kolejna powieść z gatunku Young Adult opowiadająca o sile pierwszej miłości. Co ciekawe, wydaje mi się, że jest to książka naprawdę warta uwagi. Czy pierwsza miłość naprawdę jest taka silna, jak wszyscy mówią? Co oznacza pojęcie 'bratnia dusza'? Wszystkiego dowiemy się w powieści Rainbow Rowell, która już niedługo zagości w polskich księgarniach.

Tytuł: Eleanora & Park
Autor: Rainbow Rowell
Data Premiery: 18.03.2015
Wydawnictwo: Otwarte/Moondrive


5. Julie Kagawa - Talon 


Doprawdy, któż z nas nie kocha opowieści o tych cudownych, mitycznych stworzeniach, jakimi są smoki? Osobiście jestem fanką serialu (również powieści) 'Gra o Tron', którego kolejny sezon zagości na naszych telewizyjnych ekranach już w kwietniu. Daenerys Targaryen a'ka Kalisi, a'ka Matka Smoków to wg. mnie jedna z najciekawszych postaci. Dlatego też ufam, że ta historia zawładnie moim sercem całkowicie. Nie mogę się doczekać!

6. Chas Newkey-Burden - Taylor Swift, taka jak Ty!

Taylor Swift to jedna z moich ulubionych piosenkarek. W 2013 roku non stop, do znudzenia, dręczyłam przepiękną balladę 'Back to December'. Uwielbiam jej piosenki, uważam ją za ciekawą osobowość, jej koncerty to dosłownie bomba energii. 'Taka jak Ty' to książka, którą z pewnością przywitam z szeroko rozstawionymi ramionami. 

Tak właśnie wygląda moja lista ciekawszych premier powieści młodzieżowych. Z pewnością znajdą się w moich kolejnych stosikach, które będziecie mogli zobaczyć. Jakie są Wasze pozycje, obok których nie będziecie mogli przejść obojętnie? Dajcie znać, kochani! Może mnie zainspirujecie!








Witajcie, kochani!

Można powiedzieć, że zaczynam trochę od złej strony: najpierw konto na YouTubie, a dopiero teraz zdecydowałam się na założenie bloga.

Na moim blogu znajdziecie, mam nadzieję, rozszerzone wersje recenzji, książkowe zapowiedzi, ciekawe linki, mnóstwo ciekawostek, a przede wszystkim mam ambitny plan, by zredagować swoją pierwszą książkę.

,Bitte, Spring Nicht' (z niem. 'proszę, nie skacz) napisałam w wieku szesnastu lat, zainspirowana moim ulubionym wówczas zespołem Tokio Hotel. Postaram się w miarę regularnie poprawiać interpunkcję i błędy stylistyczne. Dzięki kolejnym rozdziałom będziecie mogli poznać bliżej moją osobę.

Zdaję sobie sprawę, że prowadzenie bloga to kolejna odpowiedzialność, ale zdecydowanie jestem lepsza w słowie pisanym, niż w słowie mówionym. Nawet, gdy nagrywam kolejne recenzje, czy filmiki okołoksiążkowe, często robię cięcia, ponieważ do głowy przychodzą mi najróżniejsze myśli, których brzmienie czasem zupełnie nie pasują do całości.

Dajcie znać, czy perspektywa prowadzenia bloga jest dobrym pomysłem. W końcu mamy Nowy Rok 2015, w którym czas na zmiany, czas na możliwość rozwijania swoich skrzydeł, czas podjęcia pewnych decyzji, zaufania, a przede wszystkim nabrania odwagi.

Jeżeli wpadliście do Miasta Atramentowych Słów przypadkiem, odsyłam Was do mojego kanału na YouTube - mój nick to CathVanDerMorgan (link do kanału:  https://www.youtube.com/user/AlicjaLange2106). Znajdziecie tam wszelkiego rodzaju recenzje, tagi, book haule itp, itd.

Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się rozwinąć skrzydła.
Trzymajcie się, Cath