piątek, 24 kwietnia 2015

RECENZJA: Córka Dymu i Kości [Laini Taylor]


Tytuł: Córka Dymu i Kości
Autor: Laini Taylor
Wydawnictwo: Amber
Ocena na Lubimy Czytać: 8,5//10
Ocena CathVanDerMorgan: 8/10

Karou jest niezwykła, czego dowodem jest przede wszystkim jej imię oznaczające ‘nadzieję’. Niebieskie włosy to jej znak rozpoznawczy tuż obok szkicowników, z którymi się nie rozstaje. Zapełnia je niesamowitymi rysunkami przeróżnych fantastycznych postaci, o których opowiada jakby byli jej prawdziwymi przyjaciółmi. Może faktycznie są? W tej powieści wszystko jest możliwe! Karou jest niezwykła – odważna, inteligentna, twardo stąpająca po ziemi, zawsze będąca wierną przyjaciołom. Postać szlachetna, która co prawda niewiele wie o swoim pochodzeniu, ale śmiało stawia czoło kolejnym odkrywanym przez los kartom. Pojawienie się tajemniczego serafina o wdzięcznym imieniu Akiva tylko zaostrza czytelniczy apetyt. Bo Karou wie, że Akiva jest jej wrogiem, jednak nie spodziewa się, że spotkanie go niesie za sobą tak niesamowicie mroczną i smutną historię, której początek utkano w dalekiej przeszłości.



‘Córka Dymu i Kości’ zachwyca przede wszystkim swoim liryzmem. Już dawno nie spotkałam się z powieścią napisaną z myślą o młodzieży a wypełnioną po brzegi tak cudownymi opisami, życiowymi mądrościami, której autorka wręcz bawiła się słowami nadając zdaniom całkiem nowe, cudowne brzmienie. Tak, jak pająk plecie swoją sieć Lani Taylor zbudowała świat, w którym wszystko jest możliwe, w którym nie można się nudzić, w którym choć na początku trudno było się odnaleźć, stajesz się jego częścią. Czy tego chcesz, czy nie.

Podchodziłam do niej sceptycznie, sądząc, że znowu przejadę się na tych wszystkich dobrych opiniach, ale od początku trzymała mnie przy lekturze jakaś mroczna siła, która tylko popychała by iść do przodu. Akcja, która dzieje się na wielu płaszczyznach zaskakuje, miejscami serwując niesamowity twist przez który ze stóp spadają buty. Na pierwszy plan powieści wysuwa się pojęcie ludzkiej duszy, co dzieje się z nami po śmierci i jak bardzo wierzymy w reinkarnację. Czy to tylko nasze ciało zostaje na ziemi? Co się dzieje, gdy oddajemy ten ostatni oddech, kiedy po raz ostatni zamykamy oczy? A co, jeśli znajdzie się ktoś kto zdecyduje się stwarzać dla duszy kolejne ciało – czasami troszkę zniekształcone – by duch mógł dalej istnieć i wykonywać swoją misję? Córka Dymu i Kości jest porównywana do Harry’ego Pottera – owszem, Rowling również zgłębiła temat ludzkiej duszy i okrucieństwa do którego człowiek jest zdolny, by uzyskać nieśmiertelność. Ale pomyślcie… chcielibyście żyć wiecznie? Jaką mielibyśmy gwarancję, że to życie byłoby dobre, skoro wszyscy, których kochamy w końcu odeszliby z tego świata…

Autorka w fantastyczny sposób wplotła na karty tej powieści elementy mitologii. Chimery jako dobre postaci? Coś mi tu nie grało, ale jak to zazwyczaj bywa w takich sytuacjach, wszystko ma swoje dwie strony i drugie dno. Podoba mi się także wątek aniołów, podobnie jak w Angellfall nie są to istoty o typowo dobrej naturze. Mają wiele ciemnych plam zarówno na swoim obliczu jak i swojej przeszłości. To wszystko oprawia ‘Córkę dymu i kości’ w historię której kilka elementów faktycznie zaczerpnięto z innych powieści, ale doprawiono tak dobrym sosem, że ja z chęcią poproszę o dokładkę :D

I tak prezentuje się ta niepozorna opowieść. Sięgając po nią za bardzo nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Bałam się, że to będzie kolejna historyjka z trójkątem miłosnym i beznadziejnym tłem, a tutaj taka niespodzianka! No i Akiva! Ach, ten facet jest po prostu idealny! Sceny z nim to sama niebezpieczna, a czasem pikantna przyjemność!

Nie mogę się doczekać drugiej części, a dzięki wydawnictwu Amber będziemy mieć okazję przeczytać tę serię w całości. Jeżeli jesteście zainteresowani, na moim kanale na YT znajduje się VIDEORECENZJA Córki Dymu i Kości :D zapraszam!




wtorek, 7 kwietnia 2015

RECENZJA: Marie Lucas - Między teraz a wiecznością

Recenzja #9

MARIE LUCAS - MIĘDZY TERAZ A WIECZNOŚCIĄ 




Tytuł: Między teraz a Wiecznością
Autor: Marie Lucas
Seria: Poza Czasem
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Data Premiery: 30.04.2014
Ocena na Lubimy Czytać: 6,5//10
Ocena CathVanDerMorgan: 3/10

       Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku – niezobowiązująca fabuła, luźna narracja, no i ‘Seria Poza Czasem’ którą bardzo lubię i większość książek mam i pochłaniam. Do tego piękna okładka przykuwająca wzrok od pierwszego wejrzenia. Tyle cudownych kolorów i tytuł: tajemniczy, mroczny. Miałam ochotę na jakiś dobry romans z duchami, a tutaj takie coś… 

       Nie oceniaj książki po okładce mówili…


       Julia to bardzo irytująca szesnastolatka. Swoją drogą, dlaczego to zawsze musi być Julia? W życiu nie dam swojemu dziecku na imię Julia – wszystkie Julki w literaturze są jakieś takie rozlazłe, strasznie irytujące, mające dziwne problemy… Ta nie różni się od nich niczym… No, może tylko większym poziomem głupoty. 
Próbując uciec od pewnego tragicznego wydarzenia z przeszłości razem z matką przenosi się do innej części Niemiec co za tym idzie oczywiście jak w większości książek rusza z podniesioną głową do nowej szkoły, gdzie może być kim chce i zacząć wszystko od nowa. Udając kogoś, kim do końca nie jest zdobywa nowych dodajmy popularnych w szkole znajomych oraz Felixa, który jest takim typowym bożyszczem, choć nie sądzę, by był kimś więcej niż po prostu obiektem nastoletnich westchnień…

       Wszystko oczywiście pląta się, gdy na lekcji angielskiego Julia dostrzega Nikiego – gościa powszechnie uważanego za dziwaka, od którego trzymają się z daleka, ale jak to zazwyczaj bywa Julia nie może oderwać od niego wzroku. I to właśnie postać Nikiego trzymała mnie do końca, bo inaczej rzuciłabym tę książkę w cholerę.
Okazuje się, że umiera dziadek Julie, który po śmierci próbuje przekazać jej wiadomość. A sową pocztową w tej sytuacji jest oczywiście nasz tajemniczy Niki… Niki, który posiada pewną moc, Niki, który jest inny niż wszyscy…

       I tak rozpoczyna się cała pula dziwnych wydarzeń, krążących wokół problemu naszej niesympatycznej bohaterki. Tajemnicze wydarzenie z przeszłości ma tutaj kluczowe znaczenie i wraz z naszą trójką głównych bohaterów, a zarazem nieszczęsnym trójkątem miłosnym próbujemy rozwikłać i poukładać w logiczną całość wszystkie puzzle tworząc na końcu naprawdę bardzo dziwaczną konstrukcję. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie Julia. Gdyby nie jej monologi, próby marnego wytłumaczenia czytelnikowi swoich emocji i postępowań dla mnie totalnie nielogicznych i nie na miejscu być może ta powieść byłaby czymś znacznie więcej.

       Fabularnie książka leży w gruzach. Jest jak ser z mnóstwem dziur które symbolizują niedokończone wątki, albo inne głupoty, które serwuje nam autorka czasami zapominająca o swoich postaciach i losach, które im zgotowała. Dialogi wołają o pomstę do nieba. Wywoływały we mnie odruch wymiotny, a moje brwi stale były w górze ze zdziwienia, zażenowania, zniesmaczenia…

       Julia jest jeszcze gorsza niż Bella Swan. Serio, jeśli Bella ze swoim ‘Edward czy Jacob’ was irytowała, Julia jest sto razy gorsza! Latała przez całego buka od jednego do drugiego całując się, albo uprawiając seks albo z jednym albo z drugim! (oczywiście bez żadnych większych emocji, równie dobrze mogłaby iść do kina, albo zeżreć całą czekoladę a nie zrobiłoby jej to większej różnicy). Nie wiem, może to był celowy zabieg – w sensie stworzyć taką niepoprawną bohaterkę, totalne przeciwieństwo niewinności, którą miałam ochotę złapać za te kudły i porządnie potrząść… Autorka bardzo skrzywdziła swoich bohaterów, totalnie spłycając ich osobowości. Może właśnie to miało na celu sprawić, by czytelnik szczerze ich nienawidził, a co za tym idzie gadał w kółko o tej najgorszej powieści ostatnich miesięcy.



       Kicz goni kich, banał goni banał… Podziwiam siebie, że dotarłam do końca, bo histor/ia ma naprawdę niesamowity potencjał! Ta sytuacja z porozumiewaniem się ze zmarłymi, ta cała mroczna otoczka i cmentarny klimat, to naprawdę coś, co można by było rozwinąć i ulepić z tego naprawdę niezłą rzecz. Ale niestety, chyba zabrała się za to zła osoba, skupiająca się głównie na psuciu swojej bohaterki, która jak marionetka posłusznie wykonywała wszystkie polecenia. ‘Między teraz a wiecznością’ to masakrycznie niedopracowana książka. I na pewno nie jest to powieść dla młodszych czytelniczek! Dziewczyny, nie czytajcie tego, bo popsuje wam obraz wielu rzeczy. Naprawdę, totalny niewypał. Chętnie się jej pozbędę. Czy ktoś jest chętny? Chociaż nie. Wtedy miałabym na sumieniu, że pomogłam autorce zepsuć jakąś piękną zasadę kierującą czytelnika, który miałby nieszczęście tę powieść ode mnie dostać…




czwartek, 2 kwietnia 2015

RECENZJA - UCZEŃ DIABŁA Kenneth B. Andersen

 RECENZJA #8 - UCZEŃ DIABŁA Kenneth B. Andersen


Tytuł: Uczeń Diabła

Autor: Kenneth B. Andersen
Seria: Wielka Wojna Diabłów
Wydawnictwo: Jaguar
Data Premiery: 23.03.2011
Ocena na Lubimy Czytać: 7//10
Ocena CathVanDerMorgan: 8,5/10

       Zobaczyłam ją w empiku, wymieniłam w kimś na LC, i tak leżała na półce, a ja nie bardzo wiedziałam czy właściwie chcę się za nią zabrać. Wylosowałam ją ze słoiczka TBR, stwierdziłam: no dobra… tyle już leży na tej półce. I totalnie wsiąkłam. To doprawdy wielce diabelna książka! I piekielnie dobra! Oto Kenneth B. Andersen i jego ‘Uczeń Diabła’ pierwszy tom serii ‘Wojna Diabłów’ wydanej nakładem wydawnictwa Jaguar.

       Filip Engell to niezwykle poukładany, posłuszny, pomocny, mądry, przyjacielski… anielsko dobry porządny chłopak. I oczywiście pewnego dnia znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Dręczony przez swojego wrednego rówieśnika Sorena, w wyniku szarpaniny wpada pod koła samochodu i… trafia do piekła. Tak, ten anielski chłopiec trafia do piekła. Ale to nie wszystko. Lucyfer jest bardzo chory, można powiedzieć jego dni są policzone. Szuka następcy, godnego następcy, który będzie okrutnie rządził piekłem. I jak mówię piekłem to mam na myśli prawdziwe piekło: z wielkim kotłem, buchającymi zewsząd płomieniami, okrutnie brutalnymi i bezsensownymi karami, czy nazwami ulic takimi jak Zaułek Samobójców. No więc Lucyfer szuka następcy i przez przypadek, wskutek totalnie masakrycznej pomyłki okazuje się, że to Filip ma być jego następcą. Ale jak z Aniołka zrobić diabła z piekła rodem?

       Uczeń Diabła to powieść, która wydawała mi się totalną klapą leżącą na półce od wieków, a okazała się cudeńkiem, któremu padam do stóp w ramach przeprosin, że przeczytałam ją dopiero teraz. Jest to przezabawna historia, pełna dobrze zarysowanych postaci, wciskających w fotel zwrotów akcji. To wszystko sprawiło, że wciągłam się od pierwszej strony, nie mogąc się oderwać, łapczywie wcinając… co ja gadam… pożerając następny rozdział. Autor w niepokojący sposób wprowadza czytelnika w swój świat, trzymając go za rękę, pokazując kolejne zaułki piekła i miejsca, które stworzył. W pewnym momencie jednak puszcza tę dłoń, i tak wpadamy w szydercze szpony jego powieści. Nie wiem, czy znacie to uczucie, którego promyczek pojawia się gdzieś w brzuchu i rozrasta wraz z kolejnymi falami endorfin napływających do organizmu. Takie uczucie właśnie towarzyszyło mi przy czytaniu tej powieści. Miałam wrażenie, że to podobne uczucie do tego, które mieszkało we mnie, gdy czytałam Harry’ego Pottera. Bo nie wiem, czy wiecie, ale Wojny Diabłów w ich rodzimym kraju Danii są właśnie porównywalne do przygód naszego czarodzieja z blizną. Ta powieść ma świetny klimat, z każdym słowem, zdaniem, rozdziałem, chcemy więcej i więcej, a gdy już przyszło mi ją zamknąć, cóż, byłam cholernie zawiedziona. Totalnie świetna zabawa, która dostarczyła mi całą noc rozrywki, której kompletnie się nie spodziewałam. Śmiałam się w niebogłosy śledząc poczynania Lucyfera, który wręcz wyłaził ze skóry, by skusić Filipa do złego postępku. Z wypiekami na twarzy towarzyszyłam także anielskiemu chłopcu, trzymając za niego mocno kciuki, gdy ten w końcu zwiedziony na pokuszenie potężnym wpływem ognistego władcy skłania się do złego postępku.

       Warto tutaj też wspomnieć o postaciach drugoplanowych – pięknej Satinie, diablicy kusicielce, która pojawia się niczym boomerang i towarzyszy naszemu bohaterowi. Satina potrafi wpłynąć na Filipa, jak nikt inny, można pomyśleć, że jest jego gwoździem do trumny. Fajną postacią jest też spersonalizowana osoba kota Lucyfaxa, który tak jakby wprowadza zarówno Filipa jak i nas w klimaty piekła. Trochę wyczułam tutaj inspirację Czarodziejką z Księżyca, gdzie kotka Luna odnalazła Usagi i przekazywała jej moce i wspomnienia, ale mogę się mylić. Sam Lucyfer też jest bardzo interesującą osobowością, której każde zdanie czytało się z prawdziwą przyjemnością. To naprawdę mądry facet, i nawet czasami mu współczułam, że niedługo będzie musiał się pożegnać z tym światem.
       Podsumowując. Jeśli lubicie książki przygodowe w stylu Harry’ego Pottera, czy Percy’ego Jacksona, ta seria jest właśnie dla was. Ani przez chwilę nie będziecie się nudzić i tak jak ja będziecie zawiedzeni, gdy będziecie musieli ją zamknąć. I tutaj mam apel: jeśli ktoś chce się pozbyć drugiej części to ja chętnie przyjmę!!