poniedziałek, 18 stycznia 2016

James Dashner - Rozkaz Zagłady



Tytuł: Rozkaz Zagłady
Seria: Więzień Labiryntu 0,5
Autor: James Dashner
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data Premiery: 18.11.2015
Ocena na Lubimy Czytać: 7.6/10
Ocena CathVanDerMorgan: 8/10


       Zacznijmy od tego, że trylogia ‘Więzień Labiryntu’ ma zarówno swoich zwolenników jak i przeciwników. Ja zaliczam się raczej do tego niewielkiego procenta osób neutralnych. Zainteresowałam się Historią Streferów dopiero w momencie, gdy dowiedziałam się, że na ekrany kin wejdzie film i że rolę Thomasa zagra nie kto inny jak Stiles z Teen Wolfa, czyli Dylan O’Brien. W ogóle rok 2014 był rokiem samych ekranizacji i w którymś momencie przestałam nadążać nad czytaniem książkowych pierwowzorów.


       Pierwsza część trylogii, czyli ‘Więzień Labiryntu’ wciągnął mnie do swojego świata ze względu na klimat – język streferów, czające się w powietrzu niebezpieczeństwo, chłodne mury tajemniczego labiryntu to coś, z czym nie spotkałam się w żadnej innej historii. Sam motyw apokalipsy – czyli słoneczne rozbłyski, które wypaliły ziemię wydają mi się jedną z prawdopodobniejszych wersji przyszłości – w końcu słońce jest gwiazdą i kiedyś też nadejdzie jego kres. I myślę, że wcale nie będzie tak łaskawe jak w historii Dashnera. ‘Próby ognia’ czytało mi się znacznie wolniej i szczerze, gdybym nie obejrzała filmu – który swoją drogą nie jest jakąś stuprocentowo wierną ekranizacją książki – chyba raczej nie pamiętałabym szczegółów historii. Trzeciego tomu jeszcze nie miałam okazji czytać, więc trochę bałam się, że prequel zepsuje mi zabawę i zaspojleruje zakończenie. Ale ciekawość zwyciężyła – skąd wzięła się pożoga, kto zbudował labirynt i dlaczego. Na pewno odpowiedzi na te pytania znajdują się w ‘Leku na śmierć’, ale los tak chciał, że to właśnie ‘Rozkaz zagłady’ trafił w moje ręce jako pierwszy. Nie miałam wyjścia, zabrałam się do lektury.

       ‘Rozkaz zagłady’ rozpoczyna się kilkanaście lat przed wydarzeniami z ‘Więźnia Labiryntu’ Słońce postanowiło zaatakować ziemię, nastąpiła susza, brak warunków do życia, ludzie umierają. Ci, którzy przeżyli za wszelką cenę muszą walczyć o przetrwanie, co jest charakterystyczne dla dystopijnych historii. Warunki są ekstremalne, jednak w takich chwilach w ludzkich umysłach włącza się odpowiedni instynkt, który niczym koło popycha do działania. I o tym generalnie jest książka – przetrwanie zagłady. Z wieloma świetnymi momentami.

       Głównym bohaterem prequela jest młody chłopak – Mark, którego bardzo dużo łączy z Thomasem, ale jeszcze więcej dzieli. Wydaje mi się, że główna męska postać ‘Więźnia labiryntu’ często działała spontanicznie, instynktownie, pod wpływem chwili, tymczasem Mark ma troszeczkę więcej oleju w głowie i woli najpierw pomyśleć, a potem coś zrobić. Obaj jednak są młodzi, nieustraszeni, zmuszeni by zbyt szybko dorosnąć. I chociaż Mark ma nierozłącznego partnera Aleca, oraz innych przyjaciół takich jak Trina czy Lana, to właśnie postać Marka została najlepiej nakreślona, choć i tutaj mam Dashnerowi wiele do zarzucenia.

       Autor bardziej skupił się na akcji, niż na kreacji postaci, bardzo brakowało mi jakiegoś podłoża psychologicznego dla Aleca, Triny i Lany. Pomimo, że autor cały czas rzuca im kłody pod nogi, postaci nie ulegają przemianie, jakie były na początku takie są także na końcu powieści. A fabuła cały czas gna do przodu, książka ma kilka fajnych momentów i nie ma chwili na porządny oddech chociaż nie raz potkniecie się o pewnego rodzaju schematyczność. Ale ćśśś… wybaczamy! Jednak fani spotkań z zombie będą zachwyceni, bowiem mają tutaj szczegółowy poradnik jak poradzić sobie z takim rodzajem potworów w każdych warunkach.

       Inną sprawą jest według mnie momentami fatalny język i zastanawiam się czy te liczne powtórzenia to nie wina tłumaczenia. Wszak w języku polskim mamy mnóstwo synonimów i można by było kilka powtórzeń zastąpić innymi słowami, ale cóż... Przez to przyznam że czytało mi się trochę ciężej i za każdym razem gdy Mark zginał się w pół z bólu też miałam ochotę zgiąć się w pół.

       Wydaje mi się, że Rozkaz zagłady to książka przede wszystkim dla fanów Więźnia Labiryntu, choć i jako powieść osobna mogłaby się spokojnie obronić i można by było od niej właśnie zacząć przygodę z całą historią. Generalnie nie znalazłam zbyt wielu odpowiedzi – jeszcze nie czytałam Leku na śmierć, więc pamiętajcie iż moje wymagania są wielce wygórowane – poznajemy jednak to najważniejsze – SKĄD WZIĘŁA SIĘ POŻOGA. I jeśli to Was nie zainteresuje, to nie macie po co sięgać po tę książkę. Ale! Fani Jamesa Dashnera mają coś superowego. Pomyślcie, Potteromaniacy, jacy szczęśliwi bylibyśmy mając prequela Harry’ego, i to niekoniecznie Fantastyczne.. ale na przykład historię Huncwotów. Jaka by nie była pożarlibyśmy ją na jednym wydechu, więc fani Więźnia Labiryntu znajdą w Rozkazie zagłady powrót do swojego ulubionego świata, ten sam styl pisania którym Dashner uraczył nas w całej trylogii, nowe postaci, w tym właśnie Marka, który doskonale poprowadzi nas przez wszystkie karty tej książki kilka razy doprowadzając do palpitacji serca.


                                                                       Ode mnie 8/10. 

ZA KSIĄŻKĘ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU:

TO, ŻE DOSTAŁAM KSIĄŻKĘ DO RECENZJI, NIE WPŁYNĘŁO NA MOJĄ OPINIĘ :)
WERSJA VIDEO: