wtorek, 31 lipca 2018

Val McDermid - Miejsce Egzekucji


Masz ochotę na mroczną historię bez rozlewu krwi?




Tytuł:  Miejsce Egzekucji
Autor: Val McDermid
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
MOJA OCENA: 8,5/10 ********




Książka od lat znajduje się na listach najważniejszych kryminałów w historii literatury. Nigdy wcześniej niepublikowana w Polce, a najważniejsza w dorobku, królowej kryminałów Val McDermid.




Wyobraźcie sobie maleńką wioskę w Anglii, tę świadomość, że wszyscy jej mieszkańcy się znają, do tego lata sześćdziesiąte, chłodną zimową aurę tuż przed świętami Bożego Narodzenia i historię trzynastoletniej dziewczyny, która znika w tajemniczych okolicznościach.

Mieszkańcy Scardale są wstrząśnięci, kiedy Alison Carter znika 11 grudnia 1963 roku. Zgłoszenie o jej zaginięciu dostaje George Bennet, bardzo zaangażowany w swoją pracę glina – natychmiast wyrusza do wioski, by rozpocząć śledztwo. Mieszkańcy są wstrząśnięci a chłodna zimowa aura wcale nie pomaga w śledztwu. Nikt nie wierzy w jej ucieczkę, wielu ochotników pomaga przeszukać lasy i wrzosowiska. Alison Carter zniknęła i minie wiele, wiele lat, nim Bennet dowie się, co tak naprawdę się tam stało.

‘Miejsce egzekucji’ to bardzo dobry, aczkolwiek leniwy kryminał, którego akcję porównałabym do takiej trochę sinusoidy, a potem podzieliłabym ją na kilka części. Na początku pędzi, mamy zaginioną dziewczynę, rozpoczęte śledztwo, jakieś drobne poszlaki, zeznania mieszkańców – to wszystko jest naprawdę ciekawe, pomimo chłodu panującego dookoła. Ten początek naprawdę jest mocny i bardzo łatwo przez niego przebrnąć, cały czas jednak czując że czegoś tutaj brak i coś tu nie do końca pasuje – mówię tutaj o samym śledztwie. Ja czytając kryminały sama zamieniam się w Sherlocka i próbuję rozwikłać, co tam tak naprawdę się wydarzyło i od samego początku czułam, że George Bennet czegoś nie dostrzega. Druga część naszej sinusoidy trochę zwalnia, co mi delikatnie przeszkadzało – dlatego, że chciałabym już znać odpowiedź. Ten fragment może czytelnika nużyć i delikatnie zniechęcać do dalszego czytania, ale nie dajcie się. Żeby wszystko dobrze zrozumieć musiałam przebrnąć przez kilka przydługich opisów, poznać nowe postaci i przenieść się w czasie o trzydzieści lat do przodu.

Główne wydarzenia dzieją się w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, dlatego też klimat książki jest o wiele ciekawszy. Nie mamy telefonów, Internetu, baza danych również nie jest łatwo dostępna, naprawdę czuje się, że wioska Scardale to zupełnie inny świat, miejsce jakby odcięte od rzeczywistości. Tam każdy każdego zna, są tylko trzy nazwiska na krzyż, ludzie wiążą się ze sobą nawzajem, między innymi po to, żeby nie wprowadzać do społeczności kogoś z zewnątrz, kogoś obcego. To też mnie przyprawiało o dreszcze, bo taka mała społeczność przypominała mi miejscami upiorne zombie, nie do końca wiedzące cokolwiek o tym, co się dzieje w świecie, albo w ogóle na czym polega mechanizm świata.

Język, którym napisane zostało ‘Miejsce egzekucji’ jest przystępny, widać, że autorka bardzo długo pracowała nad tekstem – na przykład, żeby zbudować całą kryminologię i dialogi pomiędzy śledczymi. Mamy też tutaj proces, widzimy więc akcję książki oczami narratora trzecioosobowego, jednak w perspektywie kilku postaci. Jest to też bardzo ciekawe, bo okazuje się, że żadne nazwisko nie jest zbędne, a wszyscy tworzą spójną całość i rozwiązanie, które naprawdę zwala z nóg. Autorka w zręczny sposób manipuluje czytelnikiem, tkając iluzję prowadzącą do mrocznego zakątka świata. Okazuje się, że zaginięcie Alison ma o wiele większy wymiar, niż mogłoby się wydawać. Samo rozwiązanie mną wstrząsnęło, dzieje się tu coś, co nigdy w świecie nie powinno mieć miejsca i czego nigdy nie zrozumiem. 

Fani kryminałów z pewnością powinni sięgnąć po ten tytuł. Dlaczego? A no dlatego, że w tej historii nic nie jest oczywiste. Możemy się domyślać, ale tak naprawdę nigdy nie rozwiążemy całej zagadki zaginięcia trzynastoletniej Alison Carter. Powinniście przeczytać tę książkę, jeśli lubicie mroczne i chłodne opowieści, pełne tajemnic i zagadek. Wejdź do świata Scardale, a zostaniesz do niego na zawsze wciągnięty. Realizm całej historii to najmocniejszy punkt Val McDermid, nawet jeśli nie ma tu rozlewu krwi.

za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:




czwartek, 26 lipca 2018

Agata Czykierda-Grabowska - Adam

,,Ta miłość uratuje ich na tysiąc różnych sposobów''




Tytuł:  Adam
Autor: Agata Czykierda-Grabowska
Wydawnictwo: OMG Books
MOJA OCENA: 9/10 *********


Adam nie zaznał w życiu szczęścia. Po trudnym dzieciństwie i tragicznej śmierci matki trafił do domu tymczasowego, żeby doczekać osiemnastych urodzin. Później miał być zdany sam na siebie, sam stawiać czoła swoim lękom, koszmarom i niebezpieczeństwu, od którego nikt nie mógł go uchronić. 

Nie spodziewał się, że los postawi na jego drodze dziewczynę o zielonych oczach i wielkim sercu, które czuje zbyt mocno. Nie wiedział, że ona także skrywa bolesną tajemnicę, której dotychczas nikomu nie wyjawiła. Nie mógł przewidzieć, że zrodzi się między nimi miłość – czysta i młodzieńcza, ale też namiętna i obezwładniająca. 
Miłość, która uratuje ich na tysiąc różnych sposobów.



fotografia pochodząca z instagrama: @miastoatramentowychslow

Na tę książkę czekałam w zasadzie od momentu, gdy zobaczyłam przepiękną okładkę zaproponowaną przez wydawcę. Jakoś tak mam tendencję, że zawsze przywożę powieści tej autorki z Targów Książek (,Pod skórą’ z Krakowa,  ‘Pierwszy raz’ z Warszawy). Jako fanka polskich autorów, wspierająca ich działania wiedziałam, że prędzej, czy później po ‘Adama’ również sięgnę i dzięki OMG Books miałam tę możliwość dzień przed premierą. Gdybym nie szła do pracy, książkę przeczytałabym w zabójczym tempie, ale niestety musiałam pogodzić obowiązki z przyjemnościami.

Adama poznajemy w zasadzie w pierwszym zdaniu książki, ba w pierwszym słowie. Chłopak jest widziany z perspektywy dziewczyny, która prowadzi narrację całej książki. I podczas, gdy imię tajemniczego chłopca towarzyszy nam praktycznie non stop, tak imienia dziewczyny nie poznajemy przez całą książkę i to jest niezwykle fascynujący zabieg! Dla mnie wyglądała ona na jakąś Kingę albo Julię przez swoją miłość, empatię i niesamowitą wrażliwość.

Dziewczyna żyje w dość niezwykłym domu, ponieważ jej rodzice prowadzą dom zastępczy dla różnych dzieci, które przez lata pojawiają się na ich progu. Ma to niestety smutną genezę, gdyż podczas porodu naszej głównej bohaterki doszło do komplikacji, czego wynikiem jest to, iż jej matka nie mogła mieć więcej dzieci. Pozostało to niestety sporą bliznę w relacji pomiędzy nimi dwiema, więc nasza główna bohaterka pomimo tego iż ma pełną rodzinę i dom wiecznie tętniący życiem, niestety czuje się samotna. Pojawienie się tytułowego Adama zmienia jej życie na zawsze, co dziewczyna od razu czuje. Przez wiele lat, widząc dzieci zjawiające się w jej domu, jest w stanie określić, które z jaką przeszłością się zmagało i widząc Adama, dziewczyna wie, iż spotkało go coś naprawdę tragicznego. To, wiek chłopaka (lat siedemnaście), kolczyk w wardze oraz tajemniczość wzbudzają w niej fascynację i jak możemy się domyślić wkrótce ich relacja bardziej się zacieśni.

W książce pani Czykierdy-Grabowskiej znajdziemy wszystko. Smutek, żal, gniew, miłość, przyjaźń, tajemnicę oraz niesprawiedliwości losu. Mogłabym się przyczepić do lekkiej cukierkowatości pojawiającej się na kartach powieści i zbyt poważnych dialogów między bohaterami, ale absolutnie nie przysłania to ani kształtu ani odbioru książki. Dla mnie jest to jedna z najlepszych powieści swojego gatunku i cieszę się, że wypłynęła spod pióra właśnie polskiej autorki. Uważam, że gdyby puścić tę książkę na rynek zagraniczny, to doskonale by sobie poradziła.

Pastelowy język, skromna sceneria domu, w którym zawsze coś się dzieje, tajemnicza przeszłość i tragedie z którymi ludzie się zmagają, tworzą w tej powieści niesamowity klimat. Jest odważny, autorka nie boi się stawiać przed czytelnikami trudnych scen, a relacja między bohaterami, tak wspaniale poprowadzona, przyciąga uwagę. Przez ‘Adama’ się płynie, czego zasługą jest oczywiście pióro autorki, która doskonale wie, czego chce i jaką ścieżką podążać. ‘Adam’ na długo zostaje w pamięci i bohater definitywnie zasługuje, by być tytułem powieści.

Polecam tę książkę fanom Young Adult. Nie chwalcie obcego, poznajcie także swoich autorów. Uwierzcie mi, na polskim rynku książek również znajdziecie cudowne perełki, a ‘Adam’ jest właśnie jedną z nich.

za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:






wtorek, 17 lipca 2018

Martyna Senator - Z nicości [recenzja książki]


''Nigdy nie jest za późno na drugą szansę...'



Tytuł:  Z nicości
Autor: Martyna Senator
Wydawnictwo: Czwarta Strona
MOJA OCENA: 9/10 *********

Poznaliśmy już opowieść Sary, a także jej przyjaciółki Kaśki. Teraz pora na Elzę, która w żaden sposób nie przypomina Królowej Lodu. Jednakże jej historia mrozi krew, sprawia, że człowiek czuje się przytłoczony. Oto przed Wami trzecia (i niestety ostatnia) część cudownej trylogii od Martyny Senator, czyli ‘Z nicości’.



Książkę rozpoczynamy z większą mocą, niż dwie poprzednie. Już w pierwszych słowach widzimy przerażenie Elzy, które prowadzi do tego, że ucieka do Krakowa. Kompletnie nic nie wiemy o tej bohaterce, nie wiemy o jej przeszłości, nie wiemy, kim jest. Autorka w bardzo tajemniczy sposób przedstawia nam całą jej kreację i będziemy musieli długo poczekać, nim Elza wyjawi nam swoją największą tajemnicę. Jedyne, co wiemy, to to, że jest bardzo wrażliwą dziewczyną, której największym marzeniem jest otworzyć internetowy sklep z ręcznie robionymi zabawkami dla dzieci. Przyznajcie, że jest to dość niezwykłe.

Już na początku swojej drogi Elza poznaje Kubę, który niczym rycerz na białym koniu oferuje jej podwózkę do Krakowa. Podczas drogi, jak możemy się domyśleć, coś się między nimi dzieje, a szczęśliwym zrządzeniem losu okazuje się, że ci dwoje będą się widzieć jeszcze częściej. Stają się bardzo dobrymi przyjaciółmi, których bagaże życiowe mogą czytelnika niesamowicie przytłoczyć, ale to sprawia, że książkę czyta się z zapartym tchem.

Martyna Senator ma to do siebie, że jej książki są niezwykle lekkie, pomimo mroku i często trudnych tematów, które niestety dzieją się na co dzień. Bardzo podoba mi się przeplatanie postaci pomiędzy poszczególnymi częściami tej niesamowitej trylogii, więc jeśli pamiętacie Sarę i Michała – głównych bohaterów ‘Z popiołów’ – spotkacie ich także tutaj. Mają co prawda mniejsze role, ale nadają całości o wiele ciekawszego kształtu.

Przeczytawszy dwie poprzednie książki, czyli ‘Z popiołów’ i ‘Z otchłani’ wiedziałam mniej więcej, czego się spodziewać, jednak nie spodziewałam się, że to właśnie ta trzecia część najbardziej do mnie przemówi i sprawi, że autentycznie zmroziło mi się serce. Jest taki moment w tej książce, moment kulminacyjny, gdzie dowiadujemy się czegoś więcej o Elzie – pojawia się bowiem ktoś z jej przeszłości – i ten moment, którego kompletnie się nie spodziewałam sprawił, że totalnie zabrakło mi tchu. Nie miałam pojęcia jak bohaterowie sobie poradzą i od tego momentu książkę pochłonęłam już na jednym wydechu.

Autorka w cudowny, pastelowy sposób pokazuje jak wielka jest siła miłości. Zwraca nam uwagę, że każdy z nas popełnia jakieś błędy, ale nie zawsze chce być oceniany na ich podstawie. Toż to jeden moment słabości nie świadczy o całym człowieku, a raczej o jego sile i tym, że mimo wszystko wstaje i próbuje żyć dalej i lepiej. Każdy z nas zasługuje na drugą szansę i o tym właśnie jest ta książka.

Jeżeli czytaliście poprzednie książki tej autorki, ‘Z nicości’ z pewnością chwyci Was za serce i sprawi, że zapragniecie więcej, chociaż to już ostatnia książka z tej serii – niesamowicie ubolewam nad tym faktem. Uczucia, jakie mi towarzyszyły podczas czytania były cudowne, właśnie takich emocji oczekuję za każdym razem, gdy czytam książkę, szczególnie z gatunku young adult. I bardzo cieszę się, że to historia spod pióra naszej polskiej autorki. Bardzo chętnie zobaczyłabym te książki w formie serialu dla młodzieży – może polscy producenci powinni zwrócić uwagę na te tytuły.

Była to niesamowita przygoda, za którą serdecznie dziękuję. Historia Elzy pozostanie ze mną jeszcze na długo, jako świadectwo drugiej szansy i niesamowitego uczucia, które połączyło naszych bohaterów.

za egzemplarz do recenzji dziękuję:

czwartek, 5 lipca 2018

Marta Radomska - Sprintem Do Marzeń


 Przez tę powieść leci się sprintem!





Tytuł:  Sprintem do Marzeń
Seria: Maraton do Szczęścia
Autor: Marta Radomska
Wydawnictwo: Czwarta Strona
MOJA OCENA: 7/10 *******

Co zrobisz, gdy atrakcyjna sąsiadka zacznie flirtować z Twoim narzeczonym?

Ola szykuje się do startu w maratonie, jednak błogi odpoczynek po treningach zakłóca jej niekończący się remont w mieszkaniu piętro wyżej. Właśnie wprowadziła się do niego długonoga biegaczka, która nigdy nie miewa zadyszki, a w biegach długodystansowych jest równie dobra jak w podrywaniu nowych sąsiadów.
Ola i jej przyjaciółka Beatka patrzą na blondynkę z coraz większą irytacją, bo ich mężczyźni zupełnie tracą dla niej głowę. Gdy w trakcie spaceru pies-bies znajduje w bocznej alejce parku jej zwłoki, policja planuje przesłuchać wszystkich sąsiadów. Zwłaszcza tych, którzy akurat zapodziali gdzieś kuchenny nóż…
Po debiutanckim „Maratonie do szczęścia” Marta Radomska nie zwalnia tempa. „Sprintem do marzeń” to pełna humoru powieść, w której mieszają się krew, pot i łzy… ze śmiechu!


Jeśli lubicie zabawne powieści obyczajowe z elementem kryminalnym, to ta książka z pewnością Was zainteresuje. ‘Sprintem do marzeń’ to drugi tom cyklu ‘Maraton do szczęścia’, który rozpoczyna się powieścią o tym samym tytule.

Sięgając po tę książkę pogodziłam się z myślą, że nie czytałam części pierwszej, czego żałuję. Mimo wszystko jakoś udało mi się przeczytać tom drugi, bawiąc się przy tym równie doskonale, nie mając także problemu z odnalezieniem się w fabule, co już jest plusem. Można traktować tę historię jako osobną opowieść i nie trzeba lecieć do księgarni po pierwszy tom, skapnąwszy się, że nie zna się jego treści. Jak to mówią, nie wszystko stracona, bo nie przeszkadza to również, bym przeczytała pierwszy tom jako drugi, traktując go po prostu jako prequel.

Punkt pierwszy: KLIMAT

Aleksandra, Ola, Oleńka, to główna bohaterka całego cyklu. Ma trzydzieści lat, jest instruktorką fitness, bardzo dużo biega i to bieganie jest bardzo ważnym motywem dla całej powieści. Wiadomo, sport to zdrowie, ja bardzo żałuję, że czasami nie mam motywacji do bardziej ambitnych treningów i jedyny sport jaki uprawiam z prawdziwą namiętnością to czytanie książek. Bieganie jest mi zatem obce, bardziej wolę pływanie, rower czy zwiedzanie zamków (o ile można to nazwać sportem, ale w niektórych jest tyle schodów i wzniesień, że śmiało mogę to nazwać sportem), i naprawdę podziwiam ludzi, którzy z tak wielkim zapałem dbają o swoje zdrowie. Sport jest naprawdę bardzo ważnym elementem całego cyklu, już nawet patrząc na tytuły widać to ewidentnie. I fajnie, bo nadaje całości swojego klimatu.

Punkt drugi: BOHATEROWIE

Bohaterowie książki naprawdę bardzo dużo biegają i treningi są dla nich na porządku dziennym. Dla mnie jest to obce, że gdy na przykład się zdenerwuję to idę pobiegać. Dla mnie takim elementem na odstresowanie była po prostu jazda samochodem. Podobnie jak Lena w trylogii ‘Delirium’, czy Sam w ‘Fallen Crest’, Ola jest postacią, która konsekwentnie trenuje, jest w tym bardzo dobra i stara się zarażać tym innych, między innymi swoją przyjaciółkę Beatę, która raczej aż tak bardzo zajarana bieganiem nie jest. Ale wspiera Olę na tyle ile może, w przygotowaniach do maratonu, który Aleksandra postanowiła pokonać. 

Ola ma psa, amstafa o imieniu Dragon – wyczuwam tutaj delikatną inspirację Grą o Tron, ale mogę się mylić. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, żeby Daenerys biegała ze smokami, to byłby doprawdy zabawny widok. Dragon towarzyszy więc naszej bohaterce, wspiera ją i chroni i to mi się bardzo podoba, dlatego, że amstafy nie mają raczej dobrej opinii. Ludzie zazwyczaj się ich boją, a tutaj Dragon jest pokazany jako bardzo przyjazne zwierzę. Idylliczne życie i spokój zakłóca wprowadzenie się nowej sąsiadki, która nie dość że jest piękna i zgrabna, to jeszcze ma niejako związek z przeszłością narzeczonego Oli. Od pierwszej chwili nasza główna bohaterka nie jest zachwycona nową sąsiadką, bo nie dość, że namiętnie zaczyna remontować mieszkanie, to coraz bardziej powiększa się jej zażyłość z facetem Oli. Jak wiadomo zazdrość w związkach jest potrzebna, ale wkrótce Olę zaczyna ogarniać delikatna paranoja. Za nic w świecie nie pomaga również fakt, że podczas jednego z treningów, Dragon, Ola oraz Beatka znajdują zwłoki. I to nie byle kogo... Ale reszty Wam nie zdradzę! Musicie przeczytać sami. 

Oczywiście wydarzenie to uruchamia całą machinę wydarzeń, nie będę jednak zdradzać zbyt wiele o relacjach między bohaterami. I całe szczęście, że to morderstwo zostaje popełnione, bo do tego momentu książka niesamowicie mi się dłużyła. Nie mogłam się wkręcić, to całe bieganie to totalnie nie był mój klimat, z postaciami też nie mogłam się jakoś zgrać i to chyba mimo wszystko wina tego, że nie czytałam pierwszej części. Potem jednak coś się zmieniło i byłam bardzo ciekawa co będzie dalej. Chciałabym też powiedzieć, że intryga w książce mnie zaskoczyła, ale niestety nie, bo w momencie gdy pojawia się pewna postać od razu wiedziałam co jest grane. Swego czasu sporo kryminałów czytałam i tutaj autorka mnie nie wyprowadziła w pole.


Punkt trzeci: OPINIA

Jednakże książka porusza kilka ważnych kwestii. Na przykład to jak ważne jest zaufanie w związku, jak łatwo można kogoś skreślić, jak ludzie potrafią być okropni dla siebie i uprzedzeni. Autorka pokazuje też, że mądra przyszła teściowa to skarb, który naprawdę trzeba doceniać ( i zakopać bardzo głęboko, żeby nikt go nie znalazł, ha ha) i każdemu życzyłoby się takiej teściowej, jaką ma Ola. Książka jest zabawna i tutaj naprawdę doceniam cały element komediowy, tutaj poczułam prawdziwą więź z główną bohaterką, gdy próbowała podsłuchać pewną rozmowę przez otwór wentylacyjny w łazience. Wyobraziłam sobie tę scenę z Weroniką Książkiewicz w roli głównej. Po filmie ‘Planeta singli’ szczególnie lubię tę aktorkę i idealnie pasowałaby mi tutaj do kreacji Aleksandry.

Powieść czyta się lekko i tym tytułowym sprintem, bo jest napisana bardzo fajnym, prostym językiem. Nie jest to jedna z moich ulubionych powieści obyczajowych, ale z pewnością jest warta uwagi właśnie poprzez swój charakter, zabawne anegdoty i bohaterów, którzy mimo wszystko zapadają w pamięć. Jestem też ciekawa części pierwszej i mam nadzieję po nią sięgnąć.

Polecam tę książkę fanom powieści obyczajowych, którzy zmęczeni całym dniem pracy po prostu chcą się zrelaksować. Książka dobra na wakacyjne wyjazdy, czy jakieś leżanko na plaży. Naprawdę bardzo miło mi się ją czytało i chociaż mogłabym jej wytknąć parę błędów, chociażby to gdzie znajdowało się narzędzie zbrodni i mimo interwencji i rewizji policjanci go nie znaleźli, ale nie będziemy psuć lekkiego klimatu, jaki ta książka ma.

za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję: