piątek, 15 kwietnia 2016

PRZEDPREMIEROWO: Caitlin Moran - DZIEWCZYNA, KTÓRĄ NIGDY NIE BYŁAM [RECENZJA]


Tytuł: Dziewczyna, którą nigdy nie byłam
Autor: Caitlin Moran
Wydawnictwo: Czarna Owca 
PREMIERA: 27.042016
Ocena na Lubimy Czytać:8/10
Ocena CathVanDerMorgan: 8/10


       Szczerze powiedziawszy w ogóle nie szaleję za tego typu powieściami, ale ,Dziewczyna, którą nigdy nie byłam’ zaskoczyła mnie na każdej płaszczyźnie i to o niej właśnie dzisiaj Wam opowiem.

       Nastoletnia Johanna Morrigan, to postać którą można by opisać wieloma zdaniami, ale najtrafniejsze z nich brzmi: to dziewczyna, która niczego się nie boi. Urodzona w wielodzietnej, ubogiej, dodajmy do tego szalonej rodzinie, Johanna ani przez chwilę nie waha się, by wyjść na przekór poglądom swoich rodziców i walczyć o swoje. Z resztą, kto z nas nie chciałby się urwać z rodziny, gdzie ojciec niczym Ferdek Kiepski cały czas próbuje rozkręcić interes życia, a matka beztrosko wychowuje dzieci, często nie poświęcając im zbyt wielkiej uwagi? Johanna zdaje sobie sprawę, że jeśli chce coś osiągnąć w życiu to musi liczyć sama na siebie i tutaj bardzo spodobała mi się jej determinacja. Pomaga jej w tym propozycja pracy dla jednej z londyńskich gazet traktujących o muzyce tamtych lat. I w ten sposób nasza główna bohaterka wyrusza na poszukiwanie przygód, odkrywa swoją seksualność, a przede wszystkim własną tożsamość.

       Johanna jest także narratorką powieści i to, co zaskoczyło mnie najbardziej to barwny, dobitny język, którym ta czternastolatka operuje. Jej trafne spostrzeżenia niejednokrotnie uderzały mnie w policzek, kiedy interpretując kolejne zdania uświadamiałam sobie jak wiele jest w nich prawdy. Akcja powieści rozgrywa się na przełomie lat 80 i 90, gdzie wszystko dopiero się rozkręcało, gdzie w muzyce liczyło się o wiele więcej niż w dzisiejszych czasach. Dla starszych czytelników rzeczywiście będzie to sentymentalna podróż, gdzie królowała moda na Beatlesów, a Bee Gees dopiero rośli w siłę. Przyznam, że wielu zespołów, o których jest wspomniane w powieści nie słyszałam, więc dodatkową atrakcją dla mnie było buszowanie w sieci w poszukiwaniu starych nagrań. Naprawdę nieźle się przy tym ubawiłam.

       Przyznajcie: lata 80 i 90 miały swój klimat, który niestety w całej papce komercyjności zaginął. Wielokrotnie powtarzam, że mieliśmy szczęście urodzić się w czasach animacji Walta Disneya, muzyki Michaela Jacksona, Pokemonów czy Czarodziejek z Księżyca. Dzisiejsze dzieciaki są trochę pozbawione tej magii. I dlatego też z tak wielką przyjemnością czytało mi się tę powieść. Czytając ją nieraz czułam się jak w domu. Ach, ten klimat…

       Obserwowanie przemiany Johanny, z którą naprawdę się zaprzyjaźniłam przypominało mi trochę moje młode lata. Chociaż nie byłam aż tak szalona i nie miałam w sobie tyle siły i determinacji, podziwiam ją za to jak świetnie potrafiła się odnaleźć w wielkim świecie. Przez to też ta historia jest niesamowicie szczera a przede wszystkim wiarygodna. Chociaż autorka zaznacza na wstępie, że wszystko w tej powieści jest fikcyjne, myślę że gdzieś tam kiedyś mogło się wydarzyć. Metamorfoza Johanny to też świetna wskazówka dla młodych kobiet, które gdzieś tam tkwią we szponach niespełnionych ambicji własnych rodziców, albo ze względu na biedę nie mogą ruszyć z miejsca. Można się wiele nauczyć, a przede wszystkim uwierzyć, że można osiągnąć wiele. Wystarczy zrobić porządny krok do przodu. Młoda bohaterka ma coś w sobie z Bridget Jones i jestem pewna, że zyska sympatię czytelniczek także i w Polsce. 

       Podsumowując: ‘Dziewczyna, którą nigdy nie byłam’ to zabawna, szczera i nie owijająca w bawełnę historia, która niejednokrotnie zmusza do przemyśleń. Jest to literatura obyczajowa, skierowana typowo do kobiet, i to starszych, bo zaznaczam, że na kartach tej książki pojawia się dużo scen związanych z seksualnością i poznawaniem własnego ciała, więc młodszym czytelnikom zdecydowanie nakazuję odłożyć tę książkę i wrócić do niej za parę lat. Nie sądzę też, by męska część czytelników znalazła coś dla siebie, ale przecież zawsze można spróbować, prawda? Ja na pewno będę tę lekturę bardzo miło wspominać, cieszę się że mogłam ją przeczytać i jestem w szoku, bo po tak długim kacu książkowym z przyjemnością przeczytałam ją od deski do deski.

       Zapraszam także na filmową wersję recenzji jak zwykle na moim kanale na YouTube :)




       Za możliwość przedpremierowego przeczytania tej historii dziękuję wydawnictwu Czarna Owca, 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz