wtorek, 27 lutego 2018

Jedno słowo za dużo... [Ostatni raz, gdy rozmawialiśmy]




Tytuł: Ostatni raz, gdy rozmawialiśmy
Autor: Fiona Sussman
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
MOJA OCENA: 8/10 ********


Jedno słowo za dużo. Wystarczy jedno słowo za dużo.

Nie chciała tego powiedzieć, ale nim zdążyła przeprosić, było już za późno. Niebo zamieniło się w piekło. Idealny wieczór stał się koszmarem, który miał ją prześladować do końca życia. W jednej chwili zmieniło się wszystko. Wcześniej była matką i kochającą żoną. Wstawała co dzień o świcie, by pilnować zwierząt na farmie. Na tamten dzień wyczekiwała długo. Miał przyjechać jej syn Jack, by razem z rodzicami świętować rocznicę ślubu. Wszystko miało być idealnie…

‘Ostatni raz gdy rozmawialiśmy’ to książka, która kupiła mnie zdaniem ‘Powiedziała jedno słowo za dużo’. Jak często zdarza Wam się powiedzieć coś, czego pożałowaliście już w momencie gdy te słowa padały z Waszych ust? A co, jeśli nie zdążylibyście przeprosić? To taka przestroga, żeby uważać na to co się mówi. I wiem z własnego doświadczenia jak szybko można powiedzieć coś bardzo, bardzo złego, a potem ponieść tego poważne konsekwencje.

Fiona Sussman w swojej powieści opowiada dość prostą, aczkolwiek niezwykłą historię. Zrzuca na swoich bohaterów bombę, by potem tarzać ich w odłamkach tego, co zostało. Przez to wciąga w swoją opowieść, pełną bólu, dumy, nadziei i wybaczenia. Zastanówcie się, czy byłoby Was stać na to, by przebaczyć komuś jeśli ten z zimną krwią zabił Wam kogoś bliskiego?

Główną bohaterką powieści jest Carla, szczęśliwa matka, spełniona kobieta pozostająca we wspaniałym małżeństwie, które jest idealnym przykładem cudownej więzi zarówno emocjonalnej jak i fizycznej. Wspólnie wychowują syna Jacka, który wyjechał na studia i próbuje żyć w dorosłym świecie. Carla to postać, o której chce się czytać. Bo widząc drogę jaką musiała przejść od pierwszych kart książki czytelnik zastanawia się, czy jeden człowiek może tak wiele unieść i z podniesioną głową nadal starać się znaleźć w życiu jakieś drobne światełko.

Podczas, gdy Carla jest jasnością, autorka również przedstawia nam życie ciemnej postaci, czyli Bena, który jako nieletni przyczynia się do rozpadu rodziny Carli. W chwili, gdy razem z kumplem postanawiają napaść na dom, w którym świętowano rocznicę ślubu, nie zdaje sobie do końca sprawy z tego, co robi. Jest dzieckiem, dodajmy dzieckiem z patologicznej rodziny, które od bardzo młodych lat musi nauczyć się radzić sobie sam. Konsekwencje tej nocy są ogromne, Ben ląduje w więzieniu, Carla musi sobie poradzić z tym, że jej życie diametralnie i nieodwracalnie się zmieniło. Te dwie postaci są skrajnie różne i bardzo kontrastujące ze sobą. A mimo wszystko gdzieś tam współczujemy im obojgu.

Czytając tę książkę czułam różne emocje. Najważniejszym dowodem dla mnie, że jest to historia godna uwagi to to, że przeczytałam ją przy jednym posiedzeniu. To, co rozgrywało się na moich oczach na kartach tej książki przerosło mnie niejednokrotnie. Widząc walkę tych bohaterów z własnymi demonami próbowałam przeanalizować, dlaczego tak naprawdę muszą to robić. I jak mogło dojść do takiej ogromnej tragedii.

‘Ostatni raz gdy rozmawialiśmy’ to też opowieść o przebaczeniu. Przebaczeniu, na które nie ukrywajmy ciężko się zdobyć. Duma to zmora naszych czasów. Nie chcemy pomocy, nie pozwalamy ludziom zaglądać do swojego świata. A czy potrafimy przebaczać? Jaką najgorszą rzecz bylibyście w stanie wybaczyć drugiej osobie?

Fiona Sussman napisała książkę, w której nic nie jest proste, a bohaterowie będą musieli przejść długą i ciężką drogę. Będą mieć chwile zwątpienia, momenty, w których naprawdę miękną nogi, a serce bije mocniej. Tekst wciąga, ani na chwilę się nie dłuży. To dramat po którego zamknięciu czytelnik długo w wyobraźni będzie widział, co tu się wydarzyło. Bardzo się cieszę, że mogłam tę historię poznać bo nauczyła mnie, jak drapieżne i niebezpieczne bywają konsekwencje tego, co mówimy i co robimy. 

za egzemplarz książki serdecznie dziękuję:



środa, 21 lutego 2018

Dominika van Eijkelenborg - TKANKI [recenzja książki]


Tytuł: Tkanki
Autor: Dominika van Eijkelenborg
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
MOJA OCENA: 8/10 ********


Historia tej powieści zaczyna się w momencie tragicznego wypadku samochodowego, mającego miejsce z nocy 31 grudnia na 1 stycznia. W samochodzie było troje młodych ludzi, w tym Finya, która niestety w tym wypadku ginie. Jednocześnie poznajemy Evie, u której zostaje wykryta dość poważna wada serca, uniemożliwiająca jej normalne funkcjonowanie. Stan zdrowia dziewczyny pogarsza się na tyle, że konieczny będzie przeszczep. W końcu znajduje się dawca, Evie dostaje nowe serce, może teraz poznać życie od tej strony, od którego go jeszcze nie znała. Niby wszystko wydaje się w porządku, ale matka dziewczyny staje się zaniepokojona zmianami jakie zaszły w córce. Kot, który spał z Evie nagle się jej boi, dziewczyna, która lubiła pastelowe kolory nagle ubiera się w te raczej krzykliwe, stanowczo oddala się od matki. Z jednej strony może to być sygnał nastoletniego buntu, którego Evie nie miała do tej pory okazji poznać. Jednak jej matka nie daje się uspokoić, zaczyna ją bardziej obserwować i na własną rękę rozpoczyna poszukiwania dawcy serca jej córki. Czy mogłoby być prawdą, że wraz z sercem Evie zyskała także cechy charakteru swojego dawcy? A jeśli tak, to jaki wpływ będzie to miało na jej życie?

Autorką ‘Tkanek’ jest Polka mieszkająca w Holandii i to właśnie tam toczy się akcja powieści. I pewnie szybko bym po tę książkę nie sięgnęła, ale zaintrygowała mnie recenzja Czytacza, a sam jakby opis książki zrobił swoje. Ostatnio sięgam raczej po książki młodzieżowe, od czasu do czasu czytam jednak coś z innych gatunków. I chociaż nie nazwałabym tej powieści thrillerem takim z krwi i kości, to muszę przyznać, że trzymała mnie w napięciu. Wydawać by się mogło, że temat transplantacji i jej konsekwencji wcale nie musiał mnie zainteresować, ale już od pierwszej strony czułam, że to książka dla mnie. Pobudziła moją wyobraźnię, ruszyła szare komórki, a przede wszystkim wzbudziła chęć szukania informacji i innych tego typu historii.

Jaka jest definicja książki dla mnie? Otóż musi mnie wciągnąć. A tu już od pierwszej strony czułam ten ewidentny magnez, który przykleił mi tę powieść do ręki i kazał czytać, dopóki nie skończę. Świetne portrety bohaterów, szpitalne tło, tragedia, zagadka i to coś, czego nie może dostrzec ludzkie oko, co medycyna dopiero odkrywa. Coś co nie jest namacalne, a wzbudza tak wielkie emocje, że drętwieją nogi. Bo czy jest możliwe, że faktycznie wraz z jakimś organem przejmujemy także cechy charakteru jej poprzedniego właściciela? To tylko teoria, ale jak się okazuje prawdziwa.

To, co w tej książce zachwyciło mnie najbardziej oprócz tematu, to narracja, która jest bardzo rytmiczna, jednocześnie podzielona między różnych bohaterów powieści. To sprawia, że możemy poznać o wiele więcej szczegółów całej historii, wejść w portrety psychologiczne nie tylko Evie i jej matki, ale także postaci drugoplanowych, które jak się okazuje odgrywają nie mniej istotną rolę w całej konstrukcji. Nadaje to całej książce wiarygodności, która jeszcze bardziej pobudza do czytania.

Pierwszy niepokój i strach o córkę sprawia, że obraz więzi Chantal i Evie wydawać by się mógł nierozerwalny. Bo kto, jak nie matka zna swoje dziecko najlepiej? I nawet nie pomaga to, że każdy próbuje ją uspokoić, Chantal uparcie trzyma się swojego zdania. Nie daje się zwieźć na proste ‘Evie jest nastolatką, pozwól jej żyć’, ale na własną rękę zaczyna szukać informacji, które mogłyby jej pomóc rozwikłać zagadkę zmiany w charakterze córki. Śledztwo Chantal jest fascynującym fundamentem całej powieści. Jej determinacja świadczy o wielkiej miłości do córki.

Również charakter Evie i jej postać wzbudzały we mnie spore emocje. W dzieciństwie spokojna, powściągliwa i chorowita, po przeszczepie zmieniła się nie do poznania. Nie musiałam być jej matką, żeby to zauważyć, a to dobrze świadczy o autorce, która świetnie nakreśliła tę przemianę. Mogę się założyć, że nad postacią Evie spędziła najwięcej czasu, żeby dodać tej postaci autentyczności w tej całej zmianie. I muszę przyznać, że to się udało.

Bardzo ciekawiło mnie zakończenie powieści. Nigdy nie czytałam książki o podobnym zagadnieniu, ale wiedziałam, że wszystko zmierza do rozwikłania zagadki. I gdy większość puzzli trafiło już na swoje miejsce zastanawiałam się, czy będzie w tym coś jeszcze. Oj, było. Gdy losy pewnych postaci splatają się ponownie i opada wielki mur tajemnicy okazuje się, że teoria tkankowa istnieje naprawdę, a zagadnienie to nie tylko fascynuje ale także w jakiś sposób przeraża.

Nie nazwałabym ‘Tkanek’ thrillerem, ale dramatem z elementami thrillera. Ta książka wciąga, fascynuje i dostarcza naprawdę wielu, wielu emocji. Spokojnie polecam ją nie tylko fanom powieści medycznych, ale także wszystkim, którzy lubią dreszczyk emocji i historię obyczajową, która pochłania bez reszty. Poznajcie losy Evie i Finyi, które tak bardzo różne, mają ze sobą wiele wspólnego.

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece i również podkreślam, że ta powieść jest nie tylko dla kobiet. Panowie, spokojnie możecie po nią sięgnąć. 



czwartek, 15 lutego 2018

PREMIEROWO! Martyna Senator - Z popiołów





Tytuł: Z otchłani
Autor: Martyna Senator
Wydawnictwo: Czwarta Strona
MOJA OCENA: 8/10 ********

‘Z otchłani’ to druga, z zaplanowanych trzech powieści YA spod pióra Martyny Senator. Jej premiera odbyła się 15 lutego, czyli… dzisiaj J

Kasia jest przebojową dziewczyną, której pasją jest gotowanie. Od 5 lat jest w związku z Adamem. Wszystko jest w porządku, dopóki nie dowiaduje się, że Adam ją zdradził. Dziewczyna przeżywa wszelką paletę emocji z tym związaną: szok, niedowierzanie, poczucie bólu, winy i straty aż wreszcie złość i upokorzenie. Wtedy Mirka, jej najlepsza przyjaciółka za pomocą Tindera organizuje randkę w ciemno z przypadkowym gościem, o czym Kasia nie ma zielonego pojęcia. Gdy już dochodzi do spotkania tych dwojga, okazuje się, że Szymon proponuje Kaśce seks…

Podoba mi się, że z główną bohaterką ‘Z otchłani’ mieliśmy już do czynienia w pierwszej książce, czyli ‘Z popiołów’, tam jednak Kasia była na drugim planie. Tutaj zdecydowanie gra pierwsze skrzypce, chociaż bohaterowie poznani w poprzedniej historii również pojawiają się tutaj, gościnnie. Pióro Martyny Senator jest lekkie, rytmiczne, pozbawione zbyt długich opisów, owijania w bawełnę czy grania na emocjach. To kolejna historia o młodzieńczej miłości, która zrodzona z przypadku daje siłę i światełko w tunelu dla obojga bohaterów.

Relacja Kasi z Szymonem jest szybka, zaskakująca. Ktoś mógłby powiedzieć, że zbyt szybko i to niemożliwe, żeby w Internecie poznać kogoś wartościowego, ale ja się nie zgodzę. Życie bywa zaskakujące i kiedy najmniej się tego spodziewamy pojawia się coś, co podważa nasz tok myślenia. Oboje muszą poskładać swoje emocje, a tajemnica którą skrywa Szymon może wpłynąć na dalszy rozwój ich relacji. Dowodzi to także, że Kasia jest niezwykle dojrzałą młodą kobietą, która potrafi podejmować właściwe decyzje.

Historia opisana w książce jest autentyczna, szczera, ale także ciepła. Wywołuje uśmiech na twarzy, a plastyczne pióro Martyny Senator dodaje jej uroku. W kilku miejscach udało mi się westchnąć, zatrzymać się na chwilę by pomyśleć, uśmiechnąć się, a nawet uronić łzę. Jest to powieść na jeden wieczór, który z zimnego chłodnego wieczoru upstrzonego śniegiem może zamienić się w ciepły czas z cudowną historią, która daje nadzieję.

Polecam fanom twórczości autorki, jak i miłośnikom literatury YA. To nasze rodzime podwórko i jest równie dobre jak i te zagraniczne.



Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwo Czwarta Strona oraz We need Ya. 

środa, 7 lutego 2018

Mój Patronat! - Michael C. Grumley - Przełom

W głębinach Morza Karaibskiego...




Tytuł: Przełom
Autor: Michael C. Grumley 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Niezwykłe
MOJA OCENA: 8/10 ********

Lektura tej książki była dla mnie sprawdzianem. To coś, czego nie czytam zazwyczaj, ale opis zaciekawił mnie na tyle, że musiałam zawalczyć o egzemplarz do recenzji. Morskie głębiny zawsze mnie fascynowały ze względu na swój ogrom, lecz także to, co można znaleźć na ich dnie. Wraki zaginionych, zatopionych statków, szczątki ludzkich historii, skarby, a może nawet tajemnice, które nie są jeszcze pojęte przez człowieka.

Michael C. Grumley w swojej powieści odważnie wkracza w świat biologów morskich, rządku, prezydenta Stanów Zjednoczonych, grupy badaczy, a nawet stawia pewne kroki na Antarktydzie. Fabuła powieści podzielona jest na trzy główne wątki, których losy będą się splatać ze sobą wraz z akcją książki. Rozdziały prowadzone są z perspektywy różnych bohaterów, a jednym z nich jest inteligentna i niesamowicie błyskotliwa pani Alison Shaw. Wraz ze swoim zespołem pracują nad tłumaczem, który mógłby pomóc im porozumieć się z dwoma delfinami – Dirkiem i Sally. Gdy im się to udaje, jest to odkrycie na skalę światową, a możliwość rozmowy z innym gatunkiem daje im niesamowite możliwości. Oni chcą to wykorzystać do dobrych celów, ale niestety znajdą się też ci pochodzący spod ciemnej gwiazdy, widzący w tym odkryciu o wiele większe zyski.

Lektura tej książki niesamowicie wciąga, pomimo wielu informacji, którymi częstuje autor. Buduje świat swojej powieści bardzo dokładnie i szczegółowo, widać, że musiał dużo czytać, fascynować się biologią, a nawet powiedziałabym, że Michael C. Grumley był bardzo dobrym uczniem. Zabiera czytelników w niesłychanie ciekawą podróż, gdzie każda kolejna strona jeszcze bardziej podsysa atmosferę. Jego pióro jest bardzo lekkie i przyjemne, co jest wielkim plusem dla książki, bo czyta się ją naprawdę z zabójczym tempie. Dialogi między bohaterami ozdobione są często terminami i definicjami zaczerpniętymi z fizyki, chemii, biologii, a więc w tej powieści odnajdą się na pewno ci, którzy uwielbiają naukę i odkrywać świat.

Przełom to fascynująca podróż poprzez pytania, nad którymi zastanawia się autor. Porusza on ciekawe tematy, takie jak topnienie lodowców, możliwość, że na ziemi zabraknie wody, teorię, że gdzieś tam istnieje podobny gatunek do naszego homo sapiens.
Bardzo podoba mi się motyw z delfinami. Świadomość tego, że są one drugim gatunkiem na świecie, zaraz po człowieku, posiadającym inteligencję, a nawet zdolność do uczuć jest niezwykle fascynująca, aż ma się ochotę jechać do najbliższego oceanarium w poszukiwaniu potwierdzenia tych rewelacji. Dirk i Sally to fascynujące i przemiłe stworzonka, niezwykle ufne, bardzo mądre i zabawne. Powiedziałabym, że są totalną ozdobą całej historii.

Ostatnie sto stron to już jest totalna jazda bez trzymanki, kończy się urocza sielanka, a rozpoczyna się prawdziwa, pełna napięcia akcja, gdzie giną ludzie, pojawiają się nuklearne bomby, a nasi bohaterowie zostają poddani niezłej próbie. Autor nie waha się rzucać im kłód pod nogi, więc obgryzanie paznokci przy czytaniu tej powieści można absolutnie wybaczyć.

Ja, totalnie zakochana w obyczajówkach i historiach o miłości nie sądziłam, że tak bardzo pochłonie mnie lektura ‘Przełomu’. Jednak chciałam się sprawdzić, zobaczyć, czy są na tym świecie inne tematy, które mogłyby mnie zafascynować. I to była bardzo dobra decyzja. ‘Przełom’ to świetny, trzymający w napięciu thriller, z bardzo dobrze zasrysowanymi bohaterami, wciągającą akcją i odkryciem, które zwala z nóg. 

za egzemplarz do recenzji oraz możliwość patronatu dziękuję Wydawnictwu Niezwykłemu