poniedziałek, 27 sierpnia 2018

K.N. Haner - Zapomnij o mnie


,,Byliśmy z góry przegrani, a mimo to nadal chciałem walczyć...''

premiera książki: 30 sierpnia 2018



Tytuł: Zapomnij o mnie
Autor: K.N. Haner
Wydawnictwo: Kobiece
Moja ocena: 8/10 ********

Każdy z nas musi znaleźć swoją drogę, swój kompas, by iść ścieżką, która prowadzi we właściwym kierunku.

Historia Marshalla, z którego perspektywy poprowadzona jest narracja, nie należy do najłatwiejszych. Ten dwudziestoośmiolatek ma za sobą naprawdę ciężkie przeżycia i wcale mu się nie dziwię, że jego marzeniem było zacząć od nowa. Żeby zejść z oczu swoim rodzicom, a także zapomnieć o traumatycznych wydarzeniach z przeszłości przeprowadza się do Nowego Jorku, gdzie zatrudnia się w jednostce strażackiej, a jego zajęciem jest mycie samochodów. W ten sposób poznaje swojego przyjaciela Asha, który pomaga Marshallowi znaleźć mieszkanie. Wkrótce na drodze bohatera staje Sara, dziewczyna, która pozbawia go tchu, z którą połączy go namiętny romans, jednak mrok skrywający jej serce może się okazać zbyt potężny dla tego uczucia. Sara prowadzi życie na krawędzi, gdy Marshall odkrywa jej tajemnice postanawia za wszelką cenę jej pomóc.

‘Zapomnij o mnie’ to pierwsza książka K.N. Haner, która wpadła mi w ręce, choć to nazwisko jest na polskim rynku doskonale znane. Młodziutka autorka dziewięciu gorących książek – to już samo za siebie mówi, że w tej powieści można spodziewać się prawdziwej emocjonalnej bomby. Czy tak było?

Zacznę od narracji, wyjątkowo poprowadzonej z perspektywy faceta, któremu już niedługo stuknie trzydziestka. Nie jest więc nastolatkiem, a lekko pogubionym w życiu mężczyzną, który żeby się odnaleźć wyjechał do Nowego Jorku. To w pewien sposób jest dla mnie nowością, bo w takich książkach wątek jest poprowadzony kobiecym okiem, co często ma na celu wywołać łzy i nieprzespane noce. Facet niby trochę inaczej jest skonstruowany niż kobieta, więc wydawać by się mogło, że jego emocje mieszczą się w łyżeczce od herbaty, ale okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Marshall to facet, który czuje i myśli, choć często niestety tą złą częścią ciała. Ale jest pełen empatii i siły, której w wielu przypadkach brakuje kobiecym bohaterkom. Marshall jest całkowicie niezależny i powolutku odbudowuje swoje ja. To mi się w tej postaci najbardziej podobało. W momencie, gdy poznaje Sarę niestety troszkę traci grunt pod nogami.

Sama Sara jest moją traumą, po przeczytaniu ‘Zapomnij o mnie’. Wątek romantyczny między tymi bohaterami totalnie wypruł ze mnie wszystkie emocje, a wnętrzności totalnie poskręcał. Takiej karuzeli zupełnie się nie spodziewałam. Sara, jako postać kobieca, całkowicie mnie wymęczyła, a sama jej obecność sprawiała, że czułam się bardzo źle. Nie tylko dlatego, co robiła z Marshallem, ale ogólnie jej historia naprawdę potrafi sprawić ból. Sądziłam też, że autorka pochwyci się o znane schematy i tu (cudownie!) mnie zaskoczyła. To, co serwuje młodym bohaterom, te twisty fabularne, te niespodziewane wydarzenia to coś, czego się w takich książkach szuka. Podczas, gdy na rynku mamy wysyp utartych schematów nieszczęśliwej miłości, tutaj dramat goni dramat i choć momentami jest delikatnie przerysowany i jak dla mnie za dużo tego patosu, to i tak czyta się tę historię obgryzając paznokcie.

Oczywiście znajdziemy w tej powieści znane motywy, takie jak chociażby trójkąt miłosny, toksyczną miłość, obecność w szpitalu, strzelanki, czy tradycyjne picie piwa przed telewizorem (wiem, że to nie jest motyw, ale to takie fajne, jak bohaterowie siadają przed TV z popcornem i piją piwo). K.N. Haner jednak doskonale radzi sobie z dawkowaniem emocji i odkrywaniem kolejnych kart. Trójkąt miłosny wcale nie jest taki oczywisty, toksyczna miłość nie próbuje udawać, że jest inaczej. Książka więc broni się wieloma fajnymi scenami, bo Marshall zdecydowanie za dużo myśli ma w głowie, przez co Czytelnik może mieć go dość. 

Końcowe rozdziały zwalają z nóg i tutaj muszę przyznać, że zaczynając czytać tę książkę w życiu nie wpadłabym na to, jak ta historia się skończy. To tylko świadczy o tym, jak bardzo jest poplątana, jak wiele wątków zawiera i nieoczywistych twistów fabularnych. Zakończenie totalnie złamało mi serce i dla niego warto przeczytać tę książkę.

Polecam ‘Zapomnij o mnie’ fanom New Adult. Nie zabraknie tutaj pikantnych scen i napięcia między postaciami, nie zabraknie zwrotów akcji i zakończenia, które naprawdę łamie serce. Ja kocham odkrywać polskich autorów, a moje pierwsze spotkanie z K.N. Haner na pewno nie będzie ostatnie. 

za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję:

piątek, 24 sierpnia 2018

Przedpremierowo - Rafał Dębski - Żelazny Kruk

Pierwszy tom nowej trylogii fantasy dla młodzieży!

premiera książki 19 września 2018


Tytuł:  Żelazny Kruk - Wyprawa
Cykl: Żelazny Kruk
Autor: Rafał Dębski
Wydawnictwo: Jaguar
MOJA OCENA: 7,5/10 ********

Pierwszy tom nowej trylogii fantasy dla młodzieży.
Pełna śmiertelnych niebezpieczeństw wyprawa, której celem jest ocalenie życia najbliższych i walka z szerzącym grozę stworem, porywającym ludzi 
i zamieniającym ich ciała w szlachetne kamienie.

Evah jest czternastoletnim chłopcem, który wraz ze swoją rodziną mieszka w niewielkiej wiosce. Pomaga ojcu, dopiero uczy się jak zostać mężczyzną. Pewnej nocy nad wioską pojawia się tytułowy Żelazny Kruk, potwór siejący spustoszenie. Jego atak zabiera Evahowi rodzinę. Chłopiec jednak nie poddaje się, postanawia, że wyruszy na poszukiwanie potwora, by pomścić swoją rodzinę. Po drodze spotyka wielu ludzi, którzy pomogą mu w tej misji, a także uświadomią mu jak niezwykłym młodym człowiekiem jest.

‘Żelazny Kruk’ to pierwszy tom młodzieżowej trylogii spod pióra polskiego autora Rafała Dębskiego. W ostatnim czasie bardzo często sięgam po książki właśnie naszych rodzimych twórców, żeby przekonać się, że wcale nie są gorsi od zagranicznych kolegów po fachu. Sięgając po tę książkę wiedziałam, że jest to fantastyka dla młodszego czytelnika i w takiej kategorii właśnie na nią patrzyłam.

Evah to młody chłopiec, który tak jak jego poprzednicy – Harry, Frodo, czy Percy ma misję do wykonania. Nie jest to misja narzucona przez kogoś, ale przez wypadki losowe, które napędzają kolejne wydarzenia. Niby znane motywy, możliwe, że Czytelnik poczuje, iż już gdzieś to czytał, ale nie daj się zwieźć! Ta historia ma naprawdę spory potencjał. 

Sama postać Evaha jest wykreowana w sposób bardzo prosty – jest to maksymalnie pozytywny bohater, odważny, bardzo dojrzały jak na swój wiek, mądry, przyjazny – ma wszystkie cechy, które powinny być naśladowane przez młode osoby. To mi troszeczkę przeszkadzało, że na tej postaci nie ma ani jednego pęknięcia, ani jednej złej ryski. Wszyscy dookoła go podziwiają i powtarzają jak bardzo jest niezwykły.
Jestem w stanie zrozumieć zabieg autora, który z pewnością w ten sposób niesie przez swoją powieść dobre wzorce dla młodych ludzi i historią Evaha pokazuje, które wartości w życiu są najważniejsze. Jednak zbytnie faworyzowanie głównego bohatera troszkę psuło mi atmosferę książki, która jest naprawdę ciekawa – nie wiem, dlaczego ale przypominała mi pierwszy sezon Wikingów i młodego syna Ragnara, którego ojciec uczył jak zostać mężczyzną i dbać o swoją rodzinę. Tutaj ta relacja między synem a ojcem również jest bardzo istotna. Dzięki temu wydźwięk tego, co spada na głównego bohatera jeszcze bardziej kształtuje jego osobowość, ale czekam, by w kolejnych tomach coś poszło nie tak. Czekam, aż Evah zaklnie, zrobi coś złego, lub po prostu się pomyli.

Książeczka nie jest gruba, jednakże jest to początek trylogii, więc tutaj dopiero poznajemy wykreowany świat, który widzimy z perspektywy czternastolatka. Język jest lekki, stabilny, powiedziałabym melodyjny. Nie ma tu ciężkich słów, przydługich opisów, czy sytuacji w których młody czytelnik mógłby się nudzić. Pomysł z Żelaznym Krukiem, który nawiedza wioski i zabija mieszkańców jest bardzo ciekawy, na pewno jest to coś bardzo oryginalnego w powieściach dla młodzieży. To taki element grozy, który rozbudzi nie tylko wyobraźnię, ale także wywołuje dreszczyk emocji. Historia sama w sobie ciekawi, mimo, że jest to powieść droga, w której bohater naprawdę nauczy się wielu rzeczy, spotka wielu ludzi, a przede wszystkim pozna sam siebie. W wieku czternastu lat nie jest łatwe wejrzeć w głąb siebie i wiedzieć, czego się chce. Evah jest więc uosobieniem wszystkiego, czym młody człowiek powinien się kierować.

Mogę z czystym sumieniem polecić po nową historię od Rafała Dębskiego, który tym razem próbuje zaciekawić młodszego czytelnika. Myślę, że jest to początek naprawdę dobrej historii, która pozostawi po sobie ślad w sercach czytelników. Nawet, jeżeli jesteście starymi wyjadaczami fantastyki, to myślę, że Żelazny Kruk spokojnie Was zaciekawi, a na pewno sprawi, że wrócicie myślami do czytelniczych, młodzieńczych lat.

Premiera książki 19 września 2018 roku.
Ukaże się ona nakładem Wydawnictwa Jaguar, któremu bardzo dziękuję za egzemplarz do recenzji. 



wtorek, 7 sierpnia 2018

J. L. Weil - Biały Kruk


Powrót do Paranormal Romance!




Tytuł:  Biały Kruk
Cykl: RAVEN
Autor: J.L. Weil
Wydawnictwo: Kobiece
MOJA OCENA: 7,5/10 ********


Biały Kruk to pierwszy tom serii Raven, w której wątki paranormalne łączą się z romansem i tajemnicami! To idealna propozycja dla fanów książek fantasy, którzy zakochali się historiach takich jak Saga Zmierzch, Akademia Wampirów czy Dary Anioła!

Przypomniały mi się czasy licealne, kiedy na fali sagi 'Zmierzch', książki typu paranormal romance wyrastały jak grzyby po deszczu. Gdzie się człowiek nie obejrzał tam kolejna dziewczyna do ocalenia i dwóch walczących o nią kolesi. Wampiry, wilkołaki, aniołowie, diabły. Wszystko, co tylko chcieliście, w każdą stronę i w każdej konfiguracji. Teraz będąc starszym czytelnikiem, który dla podniesienia własnego prestiżu powinien zaczytywać się w książkach akademickich i klasyce (którą swoją drogą bardzo lubię) sięgam po Paranormal Romance. Czy jestem przy zdrowych zmysłach? Owszem, tak.

Matka Piper zostaje zamordowana, więc dziewczyna wraz z młodszym bratem zostaje zmuszona do spędzenia wakacji u swojej babki Rose, z którą przez całe życie nie miała zbyt wiele do czynienia. Rose mieszka w Raven Manor, wspaniałej rezydencji na wyspie. Wszyscy zdają się traktować ją jak królową. Wkrótce Piper poznaje tajemnicze rodzeństwo Hunterów, wśród czwórki nastolatków jest tajemniczy i seksowny Zane. Wkrótce okaże się, że tajemnicza wyspa skrywa w sobie o wiele więcej sekretów, śmierć matki Piper nie była przypadkowa, a ona sama nie jest zwyczajną nastolatką na jaką wygląda.

Kochani, mam w swoich dłoniach pierwszy tom młodzieżowej opowieści z elementami fantastyki. Już tytuł na okładce mówi sam na siebie, sama okładka również nie pozostawia złudzeń. Siedemnastoletnia Piper jest bardzo podobna do swoich poprzedniczek: do Belli ze Zmierzchu, do Nory z Szeptem, czy do Clary z Darów Anioła. Przyjazd do babci zmienia jej życie na zawsze, okazuje się, że na świecie jest o wiele więcej magii i tajemniczych stworzeń niż mogłoby się wydawać. Wampiry, wilkołaki, anioły już były. Czym więc zaskoczy nas J.L Weil?

Tego, oczywiście Wam nie zdradzę.

Książkę czyta się bardzo lekko, w zasadzie już pierwszy rozdział sprawia, że jesteśmy ciekawi jak potoczy się akcja. Piper i jej młodszy brat to typowe rodzeństwo, które ciągle się przekomarza ale mimo wszystko bardzo kocha. Oboje są smutni i zranieni, śmierć matki nie jest przecież najcudowniejszym wydarzeniem w życiu, muszą sobie z tym poradzić, a wyjazd na wyspę wcale nie jest dla nich najlepszym rozwiązaniem. Autorka zręcznie przeplata więc wątki rodzinne z elementami zagadki i magii, którą poznamy razem z główną bohaterką.

‘Biały Kruk’ to lekka historia, mająca na celu zainteresowanie młodszego czytelnika, więc nie spodziewałam się po niej niczego wielkiego. Mimo wszystko jednak uważam, że jest bardzo dobrze przemyślana i choć powiela kilka znanych już schematów potrafi zaciekawić. Muszę jednak przyczepić się do delikatnej przewidywalności. Cóż, dla kogoś, kto od kilku lat obraca się w gatunku dla młodzieży nie zostanie zaskoczony. ‘Biały Kruk’ jednak broni się klimatem, postaciami i wspomnianą już tajemnicą. Zakończenie książki również jest bardzo ciekawe i zachęca do poznania dalszych losów Piper i Zane’a.

Oto, co znajdziecie w tej powieści:
- paranormalne moce
- gorący i burzliwy romans
- tajemniczą rezydencję
- babcię o długich srebrnych włosach
- czwórkę rodzeństwa, które chciałoby się poznać

Jeżeli któryś z tych punktów lubicie to nie pozostaje Wam nic innego jak po tę książkę sięgnąć. Nawet jeśli jesteście już dorośli, macie prawo czasami powrócić do czasów szkolnych, gdzie Edward Cullen śnił Wam się każdej nocy :) 

za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję: 

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Hugh Howey - Silos


''Oprócz ścian silosu nie znają nic, nawet dotyku wiatru na policzkach..''




Tytuł:  Silos
Trylogia: Silos
Autor: Hugh Howey
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
MOJA OCENA: 8,5/10 ********

Opis wydawcy:

W przyszłości, gdy Ziemia stała się toksycznym pustkowiem, przetrwać zdołała ledwie garstka ludzi, zamieszkujących gigantyczny podziemny silos. Odcięci od świata zewnętrznego, wiodą życie pełne nakazów i zakazów, sekretów i kłamstw. By przeżyć, muszą ściśle przestrzegać pewnych zasad. 

Niektórzy jednak się na to nie godzą. Ci stanowią największe zagrożenie – mają czelność marzyć i śnić, zarażać innych swoim optymizmem. Czeka ich prosta i zabójcza kara: zostaną wypuszczeni na zewnątrz.

Jules jest jedną z takich osób. Być może już ostatnią.

„Silos” to niezwykły sukces wydawniczy, który zamienił nieznanego autora, publikującego na własny rachunek w światową gwiazdę literatury science-fiction ze szczytów list bestsellerów New York Timesa. Po wielkim sukcesie wydawniczym „Silosu” prawa do sfilmowania tej niezwykłej powieści zakupił sam Ridley Scott, reżyser takich klasyków jak „Obcy” czy „Łowca androidów”.



Wyniszczony świat. Garstka ludzi, zamknięta w ogromnym silosie, walcząca o przetrwanie. Oprócz wielkich ścian silosów, nie znają nic. Nie wiedzą co to trawa, szum strumienia, śpiew ptaków. Zbudowali silos, by przeżyć. Tam uporządkowali sobie życie. Rozruszali maszyny, zapalili światła, posadzili rośliny na sztucznej ziemi. Silos ma sto czterdzieści cztery piętra, każde przyporządkowane czemuś innemu. Na samej górze żyją najważniejsi ludzie, na samym dole jest maszynownia. W samym centrum natomiast ludzie, którzy znają jego mechaniczne serce.

Początek historii to opowieść Holstona, udręczonego mężczyzny, który od trzech lat opłakuje śmierć żony, która zdecydowała się opuścić silos. Holston podejrzewa, że jego żona coś odkryła, a przez to ogarnęło ją szaleństwo. Dlatego odeszła, a jej szczątki zapewne widać na horyzoncie, gdzie rozwiał je wiatr.

Druga część to historia pani burmistrz, która trzy dni schodzi z najwyższego piętra do niższych kondygnacji, by zaproponować pracę pewnej bardzo zdolnej dziewczynie Juliette. I to jest w zasadzie wydarzenie, które początkuje całą paletę spraw, które następują później i to, co się dzieje dalej tak niesamowicie wciąga, że człowiek nie ma czasu na odpoczynek. Juliette przyjmuje propozycję, a potem cały świat spada jej na głowę.

Hugh Howey doskonale buduje napięcie, konsekwentnie podąża za tym, co sobie postanowił. Jest to powieść gęsto zaludniona przez postaci, które lubi uśmiercać, czego pogratulowałby mu z pewnością George R. R. Martin. Panowie pewnie usiedliby przy piwie i uśmiercali swoje postaci na podstawie gry w statki. W tej historii też jest tak, że się człowiek przywiąże do jakiejś postaci, a za chwilę musi się pogodzić z jej utratą.

Trylogia Silos to bardzo porządne wielowątkowe si-fi. Mamy tutaj klasyczne elementy budujące powieść z gatunku dystopijnego: niedaleka przyszłość, władza totalitarna, poruszanie się i życie według określonego systemu, świat po wielkiej wojnie, zniszczenia, brak możliwości funkcjonowania w normalnym środowisku i oczywiście wielka panika, jeśli jakaś jednostka postanowi się wyjść poza schemat. Mówiąc historia wielowątkowa mam na myśli nie tylko zagrania polityczne, świat po apokalipsie i podporządkowanie się systemowi, ale także znajdziemy tu silne więzi między postaciami, miłość, przyjaźń, tajemnice, a także intrygę, która sięga nawet kilkadziesiąt lat wstecz.

Nie spodziewajcie się, że to lekka wizja przyszłości. No pomyślcie, chcielibyście być zamknięci w puszce, odcięci od świata, horyzont widzielibyście tylko przez szklaną szybę, za którą nie ma szans na przetrwanie? Ze wszystkich antyutopii, które czytałam wizja Hugh Howey jest tak realistycznie opisana, że miejscami serce waliło mi młotem. Zatrzymywałam się wtedy próbując sobie wyobrazić marną przyszłość ludzkości. Dokąd to tak naprawdę wszystko zmierza?

 za książkę dziękuję: