wtorek, 7 kwietnia 2015

RECENZJA: Marie Lucas - Między teraz a wiecznością

Recenzja #9

MARIE LUCAS - MIĘDZY TERAZ A WIECZNOŚCIĄ 




Tytuł: Między teraz a Wiecznością
Autor: Marie Lucas
Seria: Poza Czasem
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Data Premiery: 30.04.2014
Ocena na Lubimy Czytać: 6,5//10
Ocena CathVanDerMorgan: 3/10

       Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku – niezobowiązująca fabuła, luźna narracja, no i ‘Seria Poza Czasem’ którą bardzo lubię i większość książek mam i pochłaniam. Do tego piękna okładka przykuwająca wzrok od pierwszego wejrzenia. Tyle cudownych kolorów i tytuł: tajemniczy, mroczny. Miałam ochotę na jakiś dobry romans z duchami, a tutaj takie coś… 

       Nie oceniaj książki po okładce mówili…


       Julia to bardzo irytująca szesnastolatka. Swoją drogą, dlaczego to zawsze musi być Julia? W życiu nie dam swojemu dziecku na imię Julia – wszystkie Julki w literaturze są jakieś takie rozlazłe, strasznie irytujące, mające dziwne problemy… Ta nie różni się od nich niczym… No, może tylko większym poziomem głupoty. 
Próbując uciec od pewnego tragicznego wydarzenia z przeszłości razem z matką przenosi się do innej części Niemiec co za tym idzie oczywiście jak w większości książek rusza z podniesioną głową do nowej szkoły, gdzie może być kim chce i zacząć wszystko od nowa. Udając kogoś, kim do końca nie jest zdobywa nowych dodajmy popularnych w szkole znajomych oraz Felixa, który jest takim typowym bożyszczem, choć nie sądzę, by był kimś więcej niż po prostu obiektem nastoletnich westchnień…

       Wszystko oczywiście pląta się, gdy na lekcji angielskiego Julia dostrzega Nikiego – gościa powszechnie uważanego za dziwaka, od którego trzymają się z daleka, ale jak to zazwyczaj bywa Julia nie może oderwać od niego wzroku. I to właśnie postać Nikiego trzymała mnie do końca, bo inaczej rzuciłabym tę książkę w cholerę.
Okazuje się, że umiera dziadek Julie, który po śmierci próbuje przekazać jej wiadomość. A sową pocztową w tej sytuacji jest oczywiście nasz tajemniczy Niki… Niki, który posiada pewną moc, Niki, który jest inny niż wszyscy…

       I tak rozpoczyna się cała pula dziwnych wydarzeń, krążących wokół problemu naszej niesympatycznej bohaterki. Tajemnicze wydarzenie z przeszłości ma tutaj kluczowe znaczenie i wraz z naszą trójką głównych bohaterów, a zarazem nieszczęsnym trójkątem miłosnym próbujemy rozwikłać i poukładać w logiczną całość wszystkie puzzle tworząc na końcu naprawdę bardzo dziwaczną konstrukcję. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie Julia. Gdyby nie jej monologi, próby marnego wytłumaczenia czytelnikowi swoich emocji i postępowań dla mnie totalnie nielogicznych i nie na miejscu być może ta powieść byłaby czymś znacznie więcej.

       Fabularnie książka leży w gruzach. Jest jak ser z mnóstwem dziur które symbolizują niedokończone wątki, albo inne głupoty, które serwuje nam autorka czasami zapominająca o swoich postaciach i losach, które im zgotowała. Dialogi wołają o pomstę do nieba. Wywoływały we mnie odruch wymiotny, a moje brwi stale były w górze ze zdziwienia, zażenowania, zniesmaczenia…

       Julia jest jeszcze gorsza niż Bella Swan. Serio, jeśli Bella ze swoim ‘Edward czy Jacob’ was irytowała, Julia jest sto razy gorsza! Latała przez całego buka od jednego do drugiego całując się, albo uprawiając seks albo z jednym albo z drugim! (oczywiście bez żadnych większych emocji, równie dobrze mogłaby iść do kina, albo zeżreć całą czekoladę a nie zrobiłoby jej to większej różnicy). Nie wiem, może to był celowy zabieg – w sensie stworzyć taką niepoprawną bohaterkę, totalne przeciwieństwo niewinności, którą miałam ochotę złapać za te kudły i porządnie potrząść… Autorka bardzo skrzywdziła swoich bohaterów, totalnie spłycając ich osobowości. Może właśnie to miało na celu sprawić, by czytelnik szczerze ich nienawidził, a co za tym idzie gadał w kółko o tej najgorszej powieści ostatnich miesięcy.



       Kicz goni kich, banał goni banał… Podziwiam siebie, że dotarłam do końca, bo histor/ia ma naprawdę niesamowity potencjał! Ta sytuacja z porozumiewaniem się ze zmarłymi, ta cała mroczna otoczka i cmentarny klimat, to naprawdę coś, co można by było rozwinąć i ulepić z tego naprawdę niezłą rzecz. Ale niestety, chyba zabrała się za to zła osoba, skupiająca się głównie na psuciu swojej bohaterki, która jak marionetka posłusznie wykonywała wszystkie polecenia. ‘Między teraz a wiecznością’ to masakrycznie niedopracowana książka. I na pewno nie jest to powieść dla młodszych czytelniczek! Dziewczyny, nie czytajcie tego, bo popsuje wam obraz wielu rzeczy. Naprawdę, totalny niewypał. Chętnie się jej pozbędę. Czy ktoś jest chętny? Chociaż nie. Wtedy miałabym na sumieniu, że pomogłam autorce zepsuć jakąś piękną zasadę kierującą czytelnika, który miałby nieszczęście tę powieść ode mnie dostać…




2 komentarze:

  1. Osobiście nie trawię romansów paranormalnych pisanych przez amrykańskich i europejskich autorów. Ja rozumiem, że to powieści dla młodzieży i stąd nie można wymagać od nich poziomu Williama Goldinga, ale nie zmienia to faktu, że byłoby bardzo miło, gdyby kolejna tego typu historia nie była kopiuj-wklej "Zmierzchu" czy innego "Wywiadu z wampirem". Pomijając już fakt, że moim zdaniem nie każda taka powieść musi skupiać się wokół wątku miłosnego. Jak to możliwe, że azjatyccy autorzy tworzący podobne historie robią to po mistrzowsku? Pamiętam, że kiedy wróciłam do Polski z rocznego pobytu w Szkocji, ucieszyłam się, gdy zobaczyłam w bibliotece półkę pełną nowych książek... wszystkie okazały się paranormalami. Twoja recenzja jedynie utwierdziła mnie w przekonaniu, by nie tykać podobnej literatury.

    blizej-ciszej-bardziej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powiem Ci, że ja coraz bardziej odbijam od romansów paranormalnych. normalnie jestem nimi zmęczona :(

      Usuń