Tytuł: Dziewczyna, którą nigdy nie byłam
Autor: Caitlin Moran
Wydawnictwo: Czarna Owca
PREMIERA: 27.042016
Ocena na Lubimy Czytać:8/10
Ocena CathVanDerMorgan: 8/10
Szczerze powiedziawszy w ogóle nie szaleję za tego typu
powieściami, ale ,Dziewczyna, którą nigdy nie byłam’ zaskoczyła mnie na każdej
płaszczyźnie i to o niej właśnie dzisiaj Wam opowiem.
Nastoletnia Johanna Morrigan, to postać którą można by
opisać wieloma zdaniami, ale najtrafniejsze z nich brzmi: to dziewczyna, która
niczego się nie boi. Urodzona w wielodzietnej, ubogiej, dodajmy do tego
szalonej rodzinie, Johanna ani przez chwilę nie waha się, by wyjść na przekór
poglądom swoich rodziców i walczyć o swoje. Z resztą, kto z nas nie chciałby
się urwać z rodziny, gdzie ojciec niczym Ferdek Kiepski cały czas próbuje
rozkręcić interes życia, a matka beztrosko wychowuje dzieci, często nie
poświęcając im zbyt wielkiej uwagi? Johanna zdaje sobie sprawę, że jeśli chce
coś osiągnąć w życiu to musi liczyć sama na siebie i tutaj bardzo spodobała mi
się jej determinacja. Pomaga jej w tym propozycja pracy dla jednej z
londyńskich gazet traktujących o muzyce tamtych lat. I w ten sposób nasza
główna bohaterka wyrusza na poszukiwanie przygód, odkrywa swoją seksualność, a
przede wszystkim własną tożsamość.
Johanna jest także narratorką powieści i to, co zaskoczyło
mnie najbardziej to barwny, dobitny język, którym ta czternastolatka operuje.
Jej trafne spostrzeżenia niejednokrotnie uderzały mnie w policzek, kiedy
interpretując kolejne zdania uświadamiałam sobie jak wiele jest w nich prawdy.
Akcja powieści rozgrywa się na przełomie lat 80 i 90, gdzie wszystko dopiero
się rozkręcało, gdzie w muzyce liczyło się o wiele więcej niż w dzisiejszych
czasach. Dla starszych czytelników rzeczywiście będzie to sentymentalna podróż,
gdzie królowała moda na Beatlesów, a Bee Gees dopiero rośli w siłę. Przyznam,
że wielu zespołów, o których jest wspomniane w powieści nie słyszałam, więc dodatkową
atrakcją dla mnie było buszowanie w sieci w poszukiwaniu starych nagrań.
Naprawdę nieźle się przy tym ubawiłam.
Przyznajcie: lata 80 i 90 miały swój klimat, który niestety
w całej papce komercyjności zaginął. Wielokrotnie powtarzam, że mieliśmy
szczęście urodzić się w czasach animacji Walta Disneya, muzyki Michaela
Jacksona, Pokemonów czy Czarodziejek z Księżyca. Dzisiejsze dzieciaki są trochę
pozbawione tej magii. I dlatego też z tak wielką przyjemnością czytało mi się tę
powieść. Czytając ją nieraz czułam się jak w domu. Ach, ten klimat…
Obserwowanie przemiany Johanny, z którą naprawdę się
zaprzyjaźniłam przypominało mi trochę moje młode lata. Chociaż nie byłam aż tak
szalona i nie miałam w sobie tyle siły i determinacji, podziwiam ją za to jak
świetnie potrafiła się odnaleźć w wielkim świecie. Przez to też ta historia
jest niesamowicie szczera a przede wszystkim wiarygodna. Chociaż autorka
zaznacza na wstępie, że wszystko w tej powieści jest fikcyjne, myślę że gdzieś
tam kiedyś mogło się wydarzyć. Metamorfoza Johanny to też świetna wskazówka dla
młodych kobiet, które gdzieś tam tkwią we szponach niespełnionych ambicji
własnych rodziców, albo ze względu na biedę nie mogą ruszyć z miejsca. Można
się wiele nauczyć, a przede wszystkim uwierzyć, że można osiągnąć wiele.
Wystarczy zrobić porządny krok do przodu. Młoda bohaterka ma coś w sobie z Bridget Jones i jestem pewna, że zyska sympatię czytelniczek także i w Polsce.
Podsumowując: ‘Dziewczyna, którą nigdy nie byłam’ to
zabawna, szczera i nie owijająca w bawełnę historia, która niejednokrotnie
zmusza do przemyśleń. Jest to literatura obyczajowa, skierowana typowo do
kobiet, i to starszych, bo zaznaczam, że na kartach tej książki pojawia się
dużo scen związanych z seksualnością i poznawaniem własnego ciała, więc
młodszym czytelnikom zdecydowanie nakazuję odłożyć tę książkę i wrócić do niej
za parę lat. Nie sądzę też, by męska część czytelników znalazła coś dla siebie,
ale przecież zawsze można spróbować, prawda? Ja na pewno będę tę lekturę bardzo
miło wspominać, cieszę się że mogłam ją przeczytać i jestem w szoku, bo po tak
długim kacu książkowym z przyjemnością przeczytałam ją od deski do deski.
Zapraszam także na filmową wersję recenzji jak zwykle na moim kanale na YouTube :)
Za możliwość przedpremierowego przeczytania tej historii
dziękuję wydawnictwu Czarna Owca,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz