Tytuł: Następnym Razem
Autor: Karolina Winiarska
Wydawnictwo: Szósty Zmysł
Moja ocena: 8/10
Tak właśnie
zaczyna się historia Olgi i Michała. W 1996 roku spędzają wakacje we Włoszech, a
ta wycieczka splecie ich serca na całe życie. Oboje jednak mieszkają w zupełnie
innych częściach Polski, więc gdy przychodzi się rozstać ich drogi się
rozchodzą. Olga to dziewczyna, która marzy o tym, by studiować w Krakowie,
Michał to chłopak, który nie do końca wie, czego chce w życiu, ale czuje, że
spotkanie Olgi zmieniło go na zawsze. Co z tego, że tamtego lata byli młodzi?
To nieśmiałe uczucie, które między nimi zakiełkowało będzie niosło swoje fale
jeszcze przez długi, długi czas.
Powieść
Karoliny Winiarskiej to debiut i właśnie pod takim kątem ją potraktowałam. Od
dawna uwielbiam czytać książki spod pióra polskich autorów, a gdy widzę takie
pięknie oprawione świeżynki to od razu ślina mi na czytelniczy język cieknie.
Bardzo się cieszę, że mogłam ją przeczytać przedpremierowo, bo dzięki temu mogę
Wam napisać, czy warto czy nie warto sięgnąć po tę książkę.
Ta książka to
trzysta parę stron. Niewiele, w porównaniu z wieloma innymi podobnymi
powieściami. Na okładce widzimy leżącą obok siebie, patrzącą sobie w oczy parę
dorosłych ludzi. Gdy czytamy pierwsze rozdziały w naszych głowach rozbrzmiewają
echa lat dziewięćdziesiątych, obozów, kolonii, wakacyjnych pocztówek i tej
wolności, której nie zakłócały smartfony, tablety czy inne tego typu rzeczy. Ja
zawsze powtarzam, że dorastanie w tych latach miało swój klimat – tego się już
niestety nie powtórzy i dlatego też obraz tego jak Olga i Michał się poznali
jest mi strasznie bliski. Ja też jeździłam na kolonie, też zawierałam na nich
znajomości, a potem wysyłałam listy, które nigdy nie doczekały się odpowiedzi.
Ta książka to
trzysta parę stron. Akcja w niej toczy się na przestrzeni wielu lat, więc
wielkie brawa dla autorki, że w tak krótkim tekście potrafiła zmieścić tak
wiele wątków i perypetii życiowych. Miejscami ‘’Następnym razem’’ przypominało
mi ‘’Love, Rosie’’, może dlatego, że tam bohaterowie również zbierali się
bardzo długo by wreszcie wyznać swoje prawdziwe uczucia.
Nie będę się
rozwodzić nad stylem pisania, czy warsztatem literackim. To debiut, a moim
głównym wyznacznikiem dobrego czytadła jest to, że się przez nie płynie. Tutaj
bez zarzutów mogę powieść polecić, jeśli lubicie takie szybkie czytanie w stylu
obyczajowo-romansowym. Bardzo się cieszę, że narracja została poprowadzona w
trzeciej osobie. Już dość mam książek, gdzie punktem głównym są rozterki
bohaterki. Bardzo podoba mi się także naprzemienność poprowadzonych rozdziałów
i choć wszystko idzie zgrabnie i pięknie, to czasami zabrakło mi jakiegoś
większego rozwinięcia danego wątku. Jak już wspomniałam ta powieść rozgrywa się
na przestrzeni długiego okresu czasu i naprawdę momentami miałam wrażenie,
jakbym oglądała szybki film akcji – bach, bach, bach i bohaterowie są na
następnym życiowym etapie.
Co do
bohaterów, to na pewno nie polubiłam się z Olgą. Generalnie w tego typu książkach
główna postać nigdy nie wywiera na mnie dobrego wrażenia. W początkowym
rozdziale jest młodą dziewczyną, która na siłę szuka miłości. Jakby nie było w
jej życiu innego celu – musi być ten chłopak i koniec kropka. Przez to wydaje
się być troszkę dziecinna i nie zauważa nikogo, oprócz swojego biednego pustego
serca. Z kolei Michał to człowiek, który nie bardzo wie czego chce w życiu.
Mało tego ma skłonności do melancholii i przypadkowych romansów, co od razu
skreśla go w moich oczach jako kogoś godnego poślubienia. Niestety zrządzeniem
losu nasi bohaterowie tak bardzo są sobą zauroczeni, że mimo kolejnych związków
i prób budowania relacji z innymi, nadal myślą o sobie nawzajem.
To, co mogę podkreślić jako ogromny plus tej książki, to…
NIEPRZEWIDYWALNOŚĆ. Bo chociaż wiemy, że Olga i Michał prędzej czy później
MUSZĄ się spotkać ponownie, to autorka uplotła im naprawdę niezłą pajęczynę,
tor przeszkód, a na koniec przejście po rozżarzonych węglach, by wreszcie mogli
ze sobą normalnie porozmawiać. Pragnę przypomnieć, że akcja powieści rozpoczyna
się w roku 1996, a
więc utrzymanie kontaktu przez tych dwoje wcale nie było takie łatwe jak w
dzisiejszych czasach. Autorka naprawdę zgrabnie lawiruje między wątkami,
fantastycznie wplatając także postaci drugoplanowe – niejedna z nich naprawdę
sporo tutaj nawywija.
Podsumowując ‘’Następnym razem’’ to bardzo udany debiut,
podkreślający że czasami spotykamy w swoim życiu osobę, która będzie dla nas
kimś bardzo wyjątkowym. I mimo tego, że założymy rodzinę, zbudujemy karierę,
czy też wyprowadzimy się na drugi koniec świata to zawsze będziemy o tej osobie
myśleć. To ktoś, kto tylko swoim pojawieniem się zmienił nas i nasze życie,
ktoś kto na stałe zagościł na dnie naszego serca. Polecam tę książkę na długie,
jesiennie wieczory jako ciepły kocyk, który przytuli i szepnie, że nie bez
znaczenia jest kogo spotkamy na swojej drodze.