RECENZJA #3:
Cecelia Ahern - Love, Rosie
Tytuł: Love, Rosie
Autor: Cecelia Ahern
Wydawnictwo: Akurat
Data Premiery: 12.03.2014
Ocena na Lubimy Czytać: 8/10
Ocena CathVanDerMorgan: 8,5/10
Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex znajdą w sobie dość odwagi, żeby spróbować się o tym przekonać? Czy warto czekać na prawdziwą miłość? Czy każdy z nas ma swoją „drugą połówkę”?
Życie jest zabawne, prawda? Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś, kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz. Tak łatwo jest się zgubić.
Alex i Rosie
znają się od dziecka. Razem sikali w pieluchy, rozrabiali w szkole,
przyprawiając nauczycieli o palpitację serca, uczyli się ortografii – czego
najlepszym przykładem jest słowo ‘wiem’ pisane jako: ‘wjem’. Doprawdy któżby
pomyślał, że źle napisane słowo stanie się kluczem przewodnim tej przyjaźni?
Alex jest
trochę roztrzepanym chłopcem, który chce zostać lekarzem. Rosie, marzy o
własnym hotelu. Chociaż jest to przyjaźń damsko-męska, Alex i Rosie rozumieją
się świetnie. Są nierozłączni. Tak oto przedstawia się nasza para bohaterów:
dwoje nadających na tych samych falach ludzi, którzy im dalej w las tym
popełniają coraz więcej błędów. Nie można ich nie polubić. Oboje mają się ku
sobie, co nawet z fatalnym węchem można wyczuć już od pierwszej strony. Wydaje
się, że będzie im pisane być razem na wieki, tymczasem życie napisało im zupełnie
inny scenariusz.
Zaczęłam czytać
ją jeszcze w autobusie w drodze do domu. I wsiąkłam. Godzina jazdy zleciała mi
zdecydowanie za szybko, z żalem musiałam zamknąć książkę. Na początku trochę
trudno było mi się połapać – chyba pierwszy raz… O nie, nie pierwszy raz.
Zapomniałam o ‘Charlie’ Stephena Chbosky’ego. No więc… Jeszcze raz. Rzadko!
Rzadko spotyka się książkę pisaną taką techniką. Techniką, w której musimy być
niezwykle czujni, gdzie pewne rzeczy ukryte są między wierszami. Musimy więc
być uważni, mieć oczy szeroko otwarte, żeby nie przeoczyć czegoś ważnego.
‘Love, Rosie’
to książka z dynamiczną akcją skonstruowaną na narracji epistolarnej. Nie mamy
więc tutaj typowych dialogów, opisów i zgodnego rytmu. Nasza powieść to przede
wszystkim listy, meile, pocztówki – wszystkie rodzaje konwersacji poza zwykłą
rozmową. Co najlepsze, między kolejnymi listami mogą minąć godziny, tygodnie, a
czasem nawet długie miesiące. Dzięki temu czytelnik sam może sobie
‘dopowiedzieć’ co się przez dany okres działo. Mimo to tempo akcji jest
niesamowicie szybkie i powieść, która ma ponad 500 stron czyta się na jednym
wydechu, chcąc więcej i więcej.
Postaci
zaludniające ‘Love, Rosie’ są niezwykłe ciekawe i nie sposób się z nimi nudzić.
Mnie najbardziej do gustu przypadła Ruby, szalona przyjaciółka Rosie.
Konwersacje między nimi są pełne humoru, okraszone szczyptą szaleństwa.
Naprawdę można się nieźle pośmiać, ponieważ Ruby zawsze, ale to zawsze, choćby
się waliło i paliło, zamienia każdą, nawet tę najgorszą sytuację w żart. To
właśnie dzięki niej Rosie nie traci wiary w to, że na tę prawdziwą miłość warto
zaczekać, bo ona w końcu nadejdzie.
Fabuła tej
powieści nie jest zbytnio skomplikowana, ale życie naszych bohaterów i owszem.
Losy zarówno Rosie, jak i Alexa zmieniają się jak w kalejdoskopie. Kiedy już
jesteśmy pewni, że coś potoczy się tak i tak, autorka serwuje nam kolejny twist,
przez który można spaść z krzesła. Myślę, że to jest tym najmocniejszym
bodźcem, który buduje więź między książką a czytelnikiem. W pewnym momencie
utożsamiamy się z Rosie, która miała przecież tak mnóstwo marzeń, a jak wiemy
wiele z nich musiała poświęcić. Współczujemy jej, kibicujemy, aż w końcu
stajemy się jej najlepszym przyjacielem, któremu można się wyżalić. W pewnym
momencie uświadamiamy sobie, że losy Rosie mogłyby być scenariuszem naszego
życia, gdzie wystarczy sekunda, chwila nieuwagi a przybierze zupełnie inny
kierunek – często taki, którego w ogóle się nie spodziewamy.
I przyznać mi
się tu, dziewczyny! Która z nas nie chciałaby takiego przyjaciela, jakim jest
Alex? Taki, któremu można wszystko powiedzieć, z którym można wymyślić jakiś głupi
plan mający na celu zrobienie psikusa wrednemu nauczycielowi. Czy istnieje w
ogóle przyjaźń damsko-męska? To pytanie, które mam wrażenie autorka zadaje sama
sobie. Czy jest jakaś granica? Skąd wiemy, że jest to przyjaźń, a nie zwyczajny
pociąg do siebie nawzajem?
Podsumowując:
‘Love, Rosie’ to przezabawna powieść, skierowana nie tylko do młodzieży i
kobiet, bo myślę, że i panowie znajdą tu także coś dla siebie (może jakąś
odpowiedź na odwieczne pytanie: ‘na jakiej zasadzie pracuje mózg kobiety?!’). Tutaj
warto też wspomnieć o powieści Cecily Ahern ‘P.S. Kocham Cię’, która została
również sfilmowana. Tamta książka podobała mi się niesamowicie – ze względu na
klimat i pomysł. ‘Love, Rosie’ jednakże dorównuje jej w 100% więc jeśli
podobało Wam się ‘P.S. Kocham Cię’, to śmiało sięgajcie i po tę pozycję!
Oczywiście, że mam ją w planach :D Mam nadzieję, że jak najprędzej trafi w moje ręce :D
OdpowiedzUsuńŚwietna książka !
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie,
http://modnaksiazka.blogspot.com/2015/10/czy-prawdziwa-przyjazn-miedzy-kobieta-i.html