Tytuł: Tkanki
Autor: Dominika van Eijkelenborg
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
MOJA OCENA: 8/10 ********
Historia tej powieści zaczyna się w momencie tragicznego
wypadku samochodowego, mającego miejsce z nocy 31 grudnia na 1 stycznia. W
samochodzie było troje młodych ludzi, w tym Finya, która niestety w tym wypadku
ginie. Jednocześnie poznajemy Evie, u której zostaje wykryta dość poważna wada
serca, uniemożliwiająca jej normalne funkcjonowanie. Stan zdrowia dziewczyny
pogarsza się na tyle, że konieczny będzie przeszczep. W końcu znajduje się
dawca, Evie dostaje nowe serce, może teraz poznać życie od tej strony, od
którego go jeszcze nie znała. Niby wszystko wydaje się w porządku, ale matka
dziewczyny staje się zaniepokojona zmianami jakie zaszły w córce. Kot, który
spał z Evie nagle się jej boi, dziewczyna, która lubiła pastelowe kolory nagle
ubiera się w te raczej krzykliwe, stanowczo oddala się od matki. Z jednej
strony może to być sygnał nastoletniego buntu, którego Evie nie miała do tej
pory okazji poznać. Jednak jej matka nie daje się uspokoić, zaczyna ją bardziej
obserwować i na własną rękę rozpoczyna poszukiwania dawcy serca jej córki. Czy
mogłoby być prawdą, że wraz z sercem Evie zyskała także cechy charakteru
swojego dawcy? A jeśli tak, to jaki wpływ będzie to miało na jej życie?
Autorką ‘Tkanek’ jest Polka mieszkająca w Holandii i to
właśnie tam toczy się akcja powieści. I pewnie szybko bym po tę książkę nie
sięgnęła, ale zaintrygowała mnie recenzja Czytacza, a sam jakby opis książki
zrobił swoje. Ostatnio sięgam raczej po książki młodzieżowe, od czasu do czasu
czytam jednak coś z innych gatunków. I chociaż nie nazwałabym tej powieści
thrillerem takim z krwi i kości, to muszę przyznać, że trzymała mnie w
napięciu. Wydawać by się mogło, że temat transplantacji i jej konsekwencji
wcale nie musiał mnie zainteresować, ale już od pierwszej strony czułam, że to
książka dla mnie. Pobudziła moją wyobraźnię, ruszyła szare komórki, a przede
wszystkim wzbudziła chęć szukania informacji i innych tego typu historii.
Jaka jest definicja książki dla mnie? Otóż musi mnie
wciągnąć. A tu już od pierwszej strony czułam ten ewidentny magnez, który
przykleił mi tę powieść do ręki i kazał czytać, dopóki nie skończę. Świetne
portrety bohaterów, szpitalne tło, tragedia, zagadka i to coś, czego nie może
dostrzec ludzkie oko, co medycyna dopiero odkrywa. Coś co nie jest namacalne, a
wzbudza tak wielkie emocje, że drętwieją nogi. Bo czy jest możliwe, że
faktycznie wraz z jakimś organem przejmujemy także cechy charakteru jej
poprzedniego właściciela? To tylko teoria, ale jak się okazuje prawdziwa.
To, co w tej książce zachwyciło mnie najbardziej oprócz
tematu, to narracja, która jest bardzo rytmiczna, jednocześnie podzielona
między różnych bohaterów powieści. To sprawia, że możemy poznać o wiele więcej
szczegółów całej historii, wejść w portrety psychologiczne nie tylko Evie i jej
matki, ale także postaci drugoplanowych, które jak się okazuje odgrywają nie
mniej istotną rolę w całej konstrukcji. Nadaje to całej książce wiarygodności,
która jeszcze bardziej pobudza do czytania.
Pierwszy niepokój i strach o córkę sprawia, że obraz więzi
Chantal i Evie wydawać by się mógł nierozerwalny. Bo kto, jak nie matka zna
swoje dziecko najlepiej? I nawet nie pomaga to, że każdy próbuje ją uspokoić,
Chantal uparcie trzyma się swojego zdania. Nie daje się zwieźć na proste ‘Evie
jest nastolatką, pozwól jej żyć’, ale na własną rękę zaczyna szukać informacji,
które mogłyby jej pomóc rozwikłać zagadkę zmiany w charakterze córki. Śledztwo
Chantal jest fascynującym fundamentem całej powieści. Jej determinacja świadczy
o wielkiej miłości do córki.
Również charakter Evie i jej postać wzbudzały we mnie spore
emocje. W dzieciństwie spokojna, powściągliwa i chorowita, po przeszczepie
zmieniła się nie do poznania. Nie musiałam być jej matką, żeby to zauważyć, a
to dobrze świadczy o autorce, która świetnie nakreśliła tę przemianę. Mogę się
założyć, że nad postacią Evie spędziła najwięcej czasu, żeby dodać tej postaci
autentyczności w tej całej zmianie. I muszę przyznać, że to się udało.
Bardzo ciekawiło mnie zakończenie powieści. Nigdy nie
czytałam książki o podobnym zagadnieniu, ale wiedziałam, że wszystko zmierza do
rozwikłania zagadki. I gdy większość puzzli trafiło już na swoje miejsce
zastanawiałam się, czy będzie w tym coś jeszcze. Oj, było. Gdy losy pewnych
postaci splatają się ponownie i opada wielki mur tajemnicy okazuje się, że
teoria tkankowa istnieje naprawdę, a zagadnienie to nie tylko fascynuje ale
także w jakiś sposób przeraża.
Nie nazwałabym ‘Tkanek’ thrillerem, ale dramatem z
elementami thrillera. Ta książka wciąga, fascynuje i dostarcza naprawdę wielu,
wielu emocji. Spokojnie polecam ją nie tylko fanom powieści medycznych, ale
także wszystkim, którzy lubią dreszczyk emocji i historię obyczajową, która
pochłania bez reszty. Poznajcie losy Evie i Finyi, które tak bardzo różne, mają
ze sobą wiele wspólnego.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu
Kobiece i również podkreślam, że ta powieść jest nie tylko dla kobiet. Panowie,
spokojnie możecie po nią sięgnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz